- Zastanawiam się, na ile oni chcą sankcjonować obecne patologie, a na ile chcą poważnych zmian w służbie zdrowia - w ten sposób Ewa Kopacz skomentowała w TVN CNBC Biznes słowa posłanki PiS Jolanty Szczypińskiej, która zapowiedziała złożenie wobec niej wotum nieufności. Przemysław Gosiewski dystansuje się jednak od tej zapowiedzi.
Na razie minister zdrowia może być spokojna. Szef klubu PiS Przemysław Gosiewski powiedział, że na razie jego klub nie przewiduje złożenia wniosku o wotum nieufności dla minister zdrowia Ewy Kopacz. - PiS będzie się domagał, by na początku lipca w Sejmie odbyła się debata na temat służby zdrowia - mówił dziennikarzom w Sejmie Gosiewski. - Jeśli po tej debacie pani minister nie wyciągnie żadnych wniosków na przyszłość, to być może będzie trzeba odwołać się do bardziej zdecydowanych metod - przestrzegł Gosiewski. Dlatego szef klubu PiS nie wyklucza, że za "jakiś czas" wniosek o wotum nieufności dla Kopacz może się pojawić.
We wtorek złożenie jeszcze przed wakacjami wniosku o wotum nieufności dla minister Kopacz zapowiedziała w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" wiceszefowa klubu PiS Jolanta Szczypińska. Zdaniem posłanki, resort nie ma pomysłu na reformę systemu ochrony zdrowia, a zaproponowane już rozwiązania mogą zaszkodzić pacjentom.
Minister się broni
Tymczasem Kopacz zarzuca opozycji, że nie współpracuje, a jedynie utrudnia jej pracę. - Słyszę jedynie krytykę. Blokowane są prace komisji - i jak tu coś zmienić? - pytała w TVN CNBC Biznes. Podkreśliła, że jej resort ma konkretne pomysły na poprawę sytuacji w polskiej służbie zdrowia. - Ustawy, które zgłosiliśmy, są oparte na koncepcjach przedstawionych w kampanii. Żadna ustawa nie jest doskonała. Jesteśmy gotowi na merytoryczne poprawki - mówiła Kopacz. Minister zaznaczyła jednak, że poprawki opozycji nie mogą zmieniać koncepcji ustaw.
Restrukturyzacja, a nie oddłużanie
Podczas rozmowy odniosła się także do kwestii pomocy zadłużonym szpitalom. - Pomoc ma wynieść 2,7 miliarda złotych, a polskie szpitale mają łącznie 9 miliardów złotych długu. Państwowa pomoc to jedynie 1/3 potrzebnej kwoty, bo nie chcemy oddłużać, tylko restrukturyzować. Zdiagnozowaliśmy wszystkie szpitale, które mają zadłużenie. Wiemy, które placówki mają problemy. Rozpoznaliśmy także strukturę ich zadłużenia - mówiła minister. Zaznaczył, że publiczne pieniądze zostaną przeznaczone na zobowiązania publiczno-prawne. - A więc te zobowiązania, które powinny być regulowane dość szybko, z którymi najczęściej zakłady opieki zdrowotnej mają problem, bo konsekwencje niepłacenia są przykre dla tych zakładów - dodała.
Kto dostanie więcej pieniędzy?
Ewa Kopacz podkreśliła jednocześnie, że szpitale dostaną tym więcej pieniędzy, im więcej uda im się wynegocjować z wierzycielami, jeśli chodzi o warunki spłaty zadłużenia.
- Zależy nam, żeby szpitale korzystające z pomocy państwa znów nie wpadły w długi. Dlatego chcemy, by tymi szpitalami, które mają największe zadłużenia, zajęła się doświadczona agencja, która podjęłaby się audytu i restrukturyzacji - tłumaczyła minister. Nie chciała jednak zdradzić, jaka instytucja mogłaby się tego podjąć. Wiadomo natomiast, że ów audyt objąłby 30 proc. polskich szpitali.
Pół roku i nadal długie kolejki
Na pytanie, dlaczego po pół roku rządzenia i licznych zapowiedziach poprawy sytuacji w służbie zdrowia, pacjenci nadal muszą czekać po kilka miesięcy na wizytę u specjalisty, odpowiedziała: - Ja też uważam, że oczekiwanie przez 300 dni na wizytę u onkologa to skandal. Stąd walka o pieniądze, walka ustawy. Ale z dnia na dzień te ustawy nie zostaną wprowadzone. Muszą przejść tryb przewidziany w prawie. Proszę docenić to, co zrobiłam przez ostatnie 5 miesięcy i porównać z tym, co zrobiono przez ostatnie dwa lata, a raczej czego nie zrobiono - mówiła minister. - Procedura tworzenia prawa trwa, ale jestem zdeterminowana je zmienić - dodała.
Szpitale bez garbu zadłużenia
Minister za wszelką cenę chce "odczarować" projekt przekazania szpitali samorządom, który przez opozycję jest nieustannie krytykowany. - Oddamy szpitale samorządom bez garbu zadłużenia. Przekształcimy je w spółki. Te będą miały profesjonalne zarządy. Będą też kary za złe zarządzanie szpitalem. Tym, którzy będą źle kierować spółką i narażać ją na straty, będą grozić nawet kary więzienia - mówiła minister. I dodała: - Personel będzie lepiej zarabiał, a pacjenci będą leczeni w lepszych warunkach.
W ostatnim czasie minister straciła dwóch zastępców. Ma już gotową listę ich następców. - Znajduje się na niej pięć nazwisk, ale ich nie ujawnię do czasu, aż premier się z nimi zapozna - wyjaśniła.
Źródło: TVN CNBC Biznes
Źródło zdjęcia głównego: TVN CNBC BIZNES