Ofiary piramidy finansowej, którą okazał się amerykański fundusz Bernarda Madoffa mają nikłe szanse na odzyskanie pieniędzy. Założyciel funduszu twierdzi, że z zarządzanych przez niego 50 miliardów nie zostało więcej niż 300 milionów dolarów.
Mniej więcej tyle wynosi ujawniony przez finansistę stan posiadania.
Osobista własność oszusta jest warta mniej, bo tylko 78 milionów. Na tyle wyceniono dom, łódź motorową oraz środki znajdujące się na kontach w nowojorskich bankach.
Niewielka wartość majątku Madoffa w stosunku do strat funduszu oznacza, że inwestorzy mogą odzyskać tylko znikomą część zainwestowanych pieniędzy. Amerykańskie władze oceniają, że wartość defraudacji związanej z funduszem Madoffa sięga 50 miliardów dolarów. Inwestorzy wpłacili bezpośrednio do funduszu od 20 do 30 miliardów dolarów.
Kontrola co dwa lata
Tymczasem Wall Street Journal donosi, że przedstawiciele amerykańskiej Komisji Nadzoru Finansowego w ciągu 16 lat ośmiokrotnie kontrolowali fundusz Bernarda Madoffa. Kontrolerom ani razu nie udało się wykazać jakichkolwiek nieprawidłowości.
Według nowojorskiej gazety, fundusz Madoffa mógł rozpocząć budowę piramidy finansowej już w latach siedemdziesiątych. Kontrole amerykańskiego nadzoru miały nastąpić po doniesieniach jednego z funduszów hedżingowych o niespotykanych praktykach w firmie nowojorskiego finansisty.
Sam Madoff był dwukrotnie przesłuchiwany przez amerykańską Komisję Nadzoru Finansowego, która nie trafiła jednak na trop jego piramidy finansowej.
Malwersacji nie ujawniono również w zeszłym roku kiedy niezależna instytucja nadzorująca firmy brokerskie ogłosiła, że część funduszu Madoffa prawdopodobnie nie obsługuje żadnych klientów.
Źródło: TVN CNBC Biznes
Źródło zdjęcia głównego: TVN CNBC BIZNES