Cena ropy osiągnęła w poniedziałek nowy rekord: 139,89 dol. za baryłkę. Poprzedni, niższy o 69 centów, ustanowiła zaledwie w ostatni czwartek.
Za baryłkę ropy Brent płacono w poniedziałek w Londynie 139,32 dolarów, co oznacza przebicie rekordu z 6 czerwca, kiedy to w Nowym Jorku płacono za nią 139,12 dol, a w Londynie 138,12 dol.
Zdaniem analityków skok ceny jest reakcją rynku na zapowiedź zakłóceń produkcji ropy w Norwegii. W poniedziałek koncern naftowy StatoilHydro zredukował wydobycie o 150.000 baryłek, czyli o 7 proc., po niedzielnym wypadku na platformie na Morzu Północnym. W niedzielę wybuch pożaru na platformie - choć został szybko ugaszony - wymusił wstrzymanie produkcji na złożu Oseberg A (gdzie produkcja wynosi 90 tysięcy baryłek dziennie) oraz w jego pobliżu.
Na dodatek dolar znów spadł po publikacji rozczarowujących danych gospodarczych ze Stanów Zjednoczonych, a rynek natychmiast na to zareagował - twierdzą analitycy.
Oczy zwrócone na Wiedeń
Organizacja państw eksporterów ropy naftowej OPEC może na spotkaniu 22 czerwca podjąć decyzję o zwiększeniu produkcji do 10 mln baryłek dziennie. Sama Arabia Saudyjska w odpowiedzi na rosnące światowe zapotrzebowanie na ropę zapowiedziała zwiększenie produkcji do 550 tysięcy baryłek dziennie, co będzie jej rekordem od 1981 roku.
- Nie wydaje się jednak, by taka decyzja mogła wystarczyć do obniżenia ceny - uważają analitycy banku Barclays Capital. John Hall, analityk do spraw ropy naftowej, twierdzi, że rynek jest obecnie niezwykle podatny na zmiany: ulega każdemu zachwianiu w gospodarce i polityce. - Zorientowano się, że niedługo rezerwy ropy naftowej się skończą. Czekamy na złe wieści - powiedział.
Eksperci spekulują, że cena baryłki może wkrótce osiągnąć niewyobrażalną do niedawna granicę 200 dolarów.
Źródło: BBC News, PAP, TVN CNBC