Zamiast spodziewanej przez wszystkich koszmarnej rzezi - tylko lekki spadek głównego indeksu giełdy przy Wall Street. Gdy Dow Jones w ciągu pierwszych pięciu minut handlu stracił 697 punktów, inwestorom wydawało się, że spadki nie mają dna. Ale to był dopiero początek emocji. Bo indeks w ciągu sesji zmieniał wartość o ponad 1000 punktów. Na zamknięciu wzrósł natomiast technologiczny Nasdaq.
Po makabrycznym początku notowań, kiedy Dow Jones stracił blisko 697 punktów lub 8 proc. sięgając poziomu najniższego od marca 2003 roku, panika w Nowym Jorku zelżała. Po godzinie handlu indeks otarł się niemal o plus. A potem zaczął w konwulsjach lecieć w dół aż znalazł się już na najniższym w ciągu dnia poziomie 7.882,51 pkt.
Wtedy wydawało się, że zmierza w kierunku najniższych wartości z całej ostatniej dekady, jakie osiągnął jesienią 2002 roku. Czyżby okazało się, że rynki znalazły dno? Bo od tego czasu indeksy zaczęły rajd w górę. Dow Jones przekroczył nawet poziom 8.900 pkt, nie zakończył jednak dnia na plusie. Spadł jednak "zaledwie" o 1,5 proc. To bardzo niewiele, jak na ostatnie sesje, w czasie których - jak w czwartek - spadki przekraczały nawet siedem procent.
Krótka historia krachu
Przypomnijmy - po dołku z jesieni 2002, do którego wpadły indeksy giełd amerykańskich spadając przez ponad rok od ataku terrorystycznego na WTC, na początku 2003 roku zaczęła się największa w dziejach hossa. Wyniosła ona indeks Dow Jones powyżej 14.000 punktów w październiku zeszłego roku. Znaczy to, że główny indeks nowojorskiej giełdy tracił już w piątek 40 proc.
Na zamknięciu sesji w piątek Dow Jones spadł o 1,49 proc. Indeks największych spółek, o dużym udziale instytucji finansowych S&P 500 stracił 1,18 proc. Natomiast technologiczny Nasdaq zakończył notowania o 0,27 proc. na plusie.
Zniknęło 43,3 mld dolarów
Inwestorzy masowo sprzedają akcje: 43,3 mld dolarów zniknęło w ciągu tygodnia zakończonego w czwartek.
- Strach żywi się sobą i nic, co zostało dotychczas zrobione przez urzędników nie zdołało zatrzymać odpływu [z rynków - red.]
Prezydent USA uspokaja
Tuż po godzinie 16:00 naszego czasu głos zabrał George W. Bush. - Dalej będziemy działać, żeby przywrócić spokój na rynku - mówił do dziennikarzy amerykański prezydent. - [...] Możemy ten kryzys rozwiązać i to zrobimy.
G7 pod ścianą
W tym samym czasie, w Waszyngtonie, zbierają się ministrowie finansów najbogatszych państw świata. Dotąd jednak zapewnienia szefów rządów i państw nie wystarczały. Nie wystarczyła również informacja o przyjęciu przez amerykański Kongres pakietu pomocowego wartości 700 mld dolarów.
- Koniecznością jest, by państwa G7, szczególnie Stany Zjednoczone, publicznie, stanowczo zobowiązały się dokapitalizować banki, które mają problemy tak, by giełdy wyszły z depresji - mówił agencji Reuters analityk w Morningstar Japan, Hideyuki Suzuki. - Jeżeli G7 nie uda się tego zrobić, jego racja bytu zostanie na pewno zakwestionowana.
Źródło: CNN, IAR
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA