W Europie Środkowej powstaje nowa linia podziału, która tym razem nie ma charakteru ideologicznego, tylko gospodarczy: dzieli państwa na te, które mają już euro i które jeszcze nie - pisze w środę "New York Times". Dla amerykańskiego dziennika, spadki lokalnych walut, w tym polskiej, są "niewiarygodne".
Gospodarcze reperkusje tego nowego podziału "już są bolesne, a potencjalnie mogą być katastrofalne" - pisze nowojorski dziennik.
"NYT" podkreśla, że tylko dwa z nowych państw członkowskich Unii Europejskiej przyjęły unijną walutę: Słowacja i Słowenia. "Pozostałe osiem państw rozpaczliwie potrzebuje pomocy, gdyż ich firmy i gospodarki są miotane wahaniami i spadkami kursów własnej waluty" - czytamy.
Europejski Bank Centralny pompuje do systemu pieniądze, udzielając kredytów zabezpieczonych poręczeniem. Członkowie strefy euro mają przy tym pierwszeństwo i bank centralny nie udziela kredytów zabezpieczonych obligacjami w złotówkach, forintach czy innych lokalnych walutach.
Ryzykowne waluty - niewiarygodne spadki
"Posiadanie obligacji rządowych w innych walutach niż euro straciło w związku z tym swą atrakcyjność dla instytucji finansowych strefy euro, przyczyniając się do ich wyprzedaży" - mówi Zsolt Darvas z niezależnej ekonomicznej grupy badawczej Breughel w Brukseli.
"NYT" pisze, że kryzys powoli docierał do tej części Europy, bo tutejsze banki miały niewiele złych aktywów, ale kiedy we wrześniu upadł czołowy amerykański bank inwestycyjny Lehman Brothers, pociągnęło to za sobą falę kryzysową w systemie bankowym, tym razem nie oszczędzając tej części Europy.
"Inwestorzy zaczęli unikać ryzyka, przynajmniej jeśli chodzi o rynki finansowe - powiedział gazecie Vasily Astrov, ekonomista z wiedeńskiego Instytutu Międzynarodowych Nauk Ekonomicznych. - Wybierają kraje z wielkimi walutami".
Trend ten nasiliły jeszcze niewiarygodne spadki walut lokalnych - pisze gazeta, przywołując przykład złotówki, która straciła 50 proc. wartości w stosunku do euro.
Teoretycznie powinno to pomóc eksporterom. Ale prezes firmy konsultingowej House of Skills Aleksander Drzewiecki podkreśla, że wiele eksportujących firm zależy w dużym stopniu od importu. "Zawirowania z powodu kursu wymiany są potworne - mówi. - Nie mamy pojęcia, na czym stoimy".
Stracona szansa
Jak podkreśla "NYT", Polska straciła okazję szybkiego przygotowania się do przyjęcia euro zaraz po przystąpieniu do UE. "Ówczesny nacjonalistyczno-konserwatywny rząd, kierowany przez Lecha (powinno być Jarosława - red.) Kaczyńskiego, był bardzo sceptyczny wobec euro i nie chciał rezygnować ze złotówki" - czytamy. Wyznaczona przez obecnego premiera Donalda Tuska data 2012 roku jest natomiast niepewna z powodu obecnych wstrząsów gospodarczych.
"Niezależnie od faktu, że wiele gospodarek jest obecnie w recesji, to w strefie euro panuje przewidywalność, bo nie ma wahań kursu" - podkreśla specjalista ze słowackiego przedsiębiorstwa rodzinnego Fiam, Ivan Saro.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl