W środę premier Donald Tusk zapowiedział wejście Polski do strefy euro do 2011 roku. Reakcja rynku była natychmiastowa i złoty zaczął się umacniać w stosunku do europejskiej waluty. Komentatorzy są jednak podzieleni.
Zdaniem profesora Stanisława Gomułki, wykładowcy London School of Economics, a do wiosny wiceministra finansów w rządzie Donalda Tuska, termin jest nierealistyczny. - Pochwalam takie bardziej precyzyjne stanowisko premiera w sprawie daty przyjęcia euro, bo to pomaga kształtować politykę makroekoniczną. Tyle że podany termin jest nierealistyczny. Może premier chciał powiedzieć, że zależy mu na jak najszybszym przyjęciu unijnej waluty, by mobilizować nas do działania? Polscy politycy czasem mówią rzeczy, o których z góry wiadomo, że są niemożliwe do realizacji - mówi prof. Gomułka "Dziennikowi".
Przegapione trzy lata
Ekonomista zaznaczył, że Polska zmarnowała już raz swoją szansę, dlatego warto działać jak najszybciej. - Polska już przegapiła ostatnie trzy lata. Bo już spełnialiśmy te kryteria i mogliśmy wejść jak Słowacja, ale poprzedni rząd miał inną politykę w tej sprawie i tej szansy już nie ma. A teraz mamy problem za wysokiej inflacji i za wysokich stóp procentowych. 2012 to moim zdaniem najwcześniejszy termin - ocenia prof. Gomułka.
Euroizacja?
Także były wiceprezes NBP Krzysztof Rybiński również uważa, że termin 2011 jest bardzo mało prawdopodobny. - Wierzyć można, ale trzeba realistycznie oceniać szanse, a one są nieduże. Aby wejść do strefy, trzeba być przez dwa lata w takim "wężu" walutowym, ERM2. Aby być w euro, trzeba było wejść do ERM2 dwa, trzy miesiące temu. Być może unia zgodziłaby się na skrócenie tego okresu, ale w przypadku Polski nie wierzę, aby było to możliwe - powiedział.
Zapytany o pomysł jednostronnego wprowadzenia euro przez Polskę, powiedział: - "Euroizacja" byłaby odebrana jako akt wrogi. Grupa 27 krajów się umawia co do wspólnych reguł, i trzeba się ich trzymać - podkreślił.
Potrzeba zmian
Nagłą decyzją premiera zdziwił się Adam Sofuł z "Pulsu Biznesu". "Co się zmieniło, że tak nagle szef rządu wyraził gotowość do przyjęcia wspólnej waluty. Nasuwa się pytanie, czy wśród setki zapowiadanych na październik projektów ustaw jest zmiana konstytucji, zdaniem wielu konstytucjonalistów niezbędna, by Poslka mogła przyjąć europejską walutę" - pisze w swym komentarzu.
Marek Siudaj z "Parkietu" uważa jednak, że podanie daty wejścia Polski do strefy euro zapewni premierowi miejsce w historii: "Donald Tusk jak do tej pory nie wypowiedział zbyt wielu zdań, które miałyby szanse przejść do historii. Zwłaszcza w sprawach gospodarczych on oraz jego ministrowie posługiwali się okrągłymi komunałami, które niewiele znaczyły i do niczego nie obligowały. [...] To jest pierwsza historyczna decyzja premiera. Jeśli jednak rząd nie da rady z wprowadzeniem wspólnej waluty, uderzy to po kieszeni wszystkich. A tego premierowi nie daruje nikt" - pisze na łamach swej gazety.
A przedsiębiorcy na to...
Cytowani przez "Puls Biznesu" przedsiębiorcy stoją murem za premierem. Prezes firmy Pfleiderer Paweł Wyrzykowski uważa, że im wcześniej będziemy w strefie euro, tym lepiej. - Rok 2011 uważam za realny, jeśli tylko nie będzie przeszkód natury politycznej - powiedział.
Piotr Szeliga, prezes Impexmetalu, podkreśla jednak, że wejście do strefy euro nie będzie łatwe. - Największy kłopot może być ze spełnieniem kryterium inflacyjnego, ale też z utrzymaniem deficytu finansów publicznych wobec prawdopodobnego spadku tempa wzrostu PKB. Wprowadzenie euro znacznie ułatwiłoby zarządzanie ryzykiem kursowym. Spadłyby koszty transakcyjne i wzrosła przewidywalność biznesu.
Adam Wilczęga, prezes Biotonu podsumowuje: - Wydaje się, że Polska z powodzeniem może spełnić kryteria wejścia do strefy euro. To z pewnością posunięcie korzystne dla przedsiębiorców.
Znamienna jest reakcja giełdy na rewelacje premiera: po jego wypowiedzi wszystkie główne indeksy pospadały...
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24