Niemiecki Bundestag zatwierdził udział swego kraju w tak zwanym Mechanizmie Stabilizacyjnym dla krajów strefy euro, wartym 750 miliardów euro. Po południu niemiecki wkład do pakietu zatwierdziła też izba wyższa parlamentu, Bundesrat.
Niemcy wyłożą na ten cel do 148 mld euro w gwarancjach kredytowych.
Jak przewidywała agencja Reutera, kanclerz Angela Merkel miała wystarczająco duże poparcie w Bundestagu, by ustawę przegłosowano, jednak zależało jej na zdobyciu jak największego poparcia opozycji. Spotkała się ze sprzeciwem i narzekaniami, że na podjęcie decyzji jest zbyt mało czasu. Ostatecznie ustawa przeszła głosami koalicyjnych frakcji chadecji CDU/CSU oraz liberalnej Partii Wolnych Demokratów (FDP). Opozycyjne frakcje SPD oraz Zielonych wstrzymały się od głosu. Przeciw głosowała Lewica. Pakiet przeszedł większością 319 głosów za, przy 73 głosach sprzeciwu i 195 wstrzymujących się.
Także w wyższej izbie parlamentu, Bundesracie, koalicja ma większość i głosowanie poszło po myśli kanclerz Merkel.
Mechanizm pomocy dla zadłużonych państw strefy wspólnej waluty opiewać ma nawet na 750 mld euro, z czego 220-250 mld udostępni Międzynarodowy Fundusz Walutowy. 60 mld euro zapewni Komisja Europejska dzięki pożyczkom na rynkach kapitałowych, gwarantowanym z nieuruchomionych środków w wieloletnich ramach budżetowych UE. Pozostałe 440 mld euro to pożyczki i gwarancje kredytowe, udzielane krajowi w potrzebie przez inne kraje strefy euro i ewentualnie spoza tego obszaru.
Pakiet Stabilizacyjny ma zapobiec rozprzestrzenianiu się greckiego kryzysu na pozostałe państwa strefy euro oraz przywrócić zaufanie rynków do wspólnej europejskiej waluty. W czwartek w telefonicznej rozmowie Angeli Merkel i prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego Berlin i Paryż zobowiązały się do wspólnych działań na rzecz walki z kryzysem na rynku długu. Zapowiedziano też, że Sarkozy odwiedzi Berlin 7 czerwca.
Te wspólne zobowiązania poprawiły nastroje na rynkach i umocniły euro, które w tym tygodniu było najsłabsze wobec dolara od 4 lat.
Lewica przeciwna
Podczas debaty poprzedzającej piątkowe głosowanie Bundestagu sprzeciw wobec ustawy zapowiedziała Lewica. Z kolei SPD oraz Zieloni chcieli wstrzymać się od głosowania. Opozycja zarzuciła rządowi m.in. zbyt duży pośpiech w pracach nad ustawą, który uniemożliwił dogłębną debatę w parlamencie.
Socjaldemokraci domagali się też, by rząd podjął konkretne zobowiązania "czarno na białym" dotyczące regulacji rynków finansowych, w tym opodatkowania transakcji zawieranych na tych rynkach. Deklaracje kanclerz Angeli Merkel z ostatnich dni, iż zamierza ona zabiegać na rzecz takiego podatku na płaszczyźnie międzynarodowej, socjaldemokraci uznali za niewystarczające.
Ataki opozycji odpierał liberalny wicekanclerz, szef dyplomacji Guido Westerwelle. Jego zdaniem opozycja szuka wymówki, by nie brać na siebie odpowiedzialności za decyzję o "historycznym" wymiarze. - Tymczasem chodzi o to, czy Europa ma przetrwać, czy ma upaść. (...) Chodzi o ochronę wspólnej waluty, Europy, jako gwaranta pokoju i dobrobytu - mówił Westerwelle.
Także chadecki minister finansów Wolfgang Schaeuble apelował o szerokie poparcie dla europejskiego mechanizmu stabilizacyjnego. - Nie okazujemy tu hojności wobec innych państw, lecz służymy najlepiej pojętemu narodowemu interesowi Niemiec - przekonywał. Według niego kluczowa w obecnej sytuacji jest odbudowa zaufania rynków finansowych do euro. - Rynki przyglądają się Niemcom uważniej niż innym członkom strefy euro, jak Cypr czy Malta - powiedział.
Źródło: TVN CNBC, PAP