Politycy w kampanii jak ognia wystrzegają się słów "prywatyzacja służby zdrowia". Eksperci mówią, że problem jest trudny, ale zmiana systemu jest nieunikniona. Tymczasem w Polsce wiele szpitali działa na zasadzie spółek prawa handlowego. I leczy za darmo - zauważa "Gazeta Prawna".
Oprócz 700 publicznych szpitali działa w Polsce 170 prywatnych. Do tego dochodzi jeszcze ponad 50 niepublicznych szpitali samorządowych, które również przekształciły się w spółki prawa handlowego. Różnica między nimi polega na tym, że w tych pierwszych udziały należą wyłącznie do prywatnych inwestorów, natomiast w szpitalach samorządowych najczęściej udziałowcem większościowym jest podmiot publiczny, czyli np. powiat. Wszystkie mają kontrakty z NFZ. Oznacza to, że pacjenci są tam leczeni bezpłatnie.
Biznes z głową W 2007 roku wartości kontraktów prywatnych szpitali z funduszem ma przekroczyć 600 mln zł. Jednak kontrakt z NFZ nie oznacza dla nich jedynego źródła finansowania. Mogą bowiem wykonywać na rzecz pacjentów ubezpieczonych w NFZ także świadczenia odpłatnie, czego nie mogą robić szpitale działające w formie samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej.
Prywatne placówki nie mają długów, prowadzą przejrzystą politykę finansową, a zarządzający nimi ponoszą pełną odpowiedzialność za sytuację w swoich zakładach.
Zgodnie z danymi resortu zdrowia, szpitale niepubliczne stanowią 21 proc. liczby szpitali. Posiadają ponad 8 tys. łóżek. W prywatnych szpitalach jest zdecydowanie krótszy okres hospitalizacji pacjentów. Pacjent przebywa tam średnio 5,5 dnia, a w zakładzie publicznym - 6,6 dnia. Koszty są więc niższe.
Zdaniem zarządzających prywatnymi zakładami ochrony zdrowia świadczy to o tym, że lepiej i efektywniej wykorzystują one swoje zasoby.
- Funkcjonowanie szpitala niepublicznego jest tańsze średnio o około 30 proc. w porównaniu z publicznymi zakładami opieki zdrowotnej - podkreśla Andrzej Sokołowski, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenie Szpitali Niepublicznych.
Szpitale niepubliczne, których udziałowcami się prywatni inwestorzy, podkreślają, że nie mogą sobie pozwolić na nieliczenie kosztów. Jeszcze bardziej restrykcyjną politykę finansową prowadzą te, które zdecydowały się na wejście na giełdę. Obecnie na warszawskim parkiecie można kupić akcję Swissmed Centrum Zdrowia z Gdańska oraz EMC Instytut Medyczny. Wejście na giełdę to przede wszystkim szansa dla firm medycznych na zdobycie dodatkowego kapitału na dalszy rozwój. Dzięki temu placówki rozszerzają swoją działalność o usługi, których brakuje w danym regionie.
Dzięki przejrzystej polityce finansowej oraz dodatkowym pieniądzom na inwestycje, prywatne szpitale przyjmują więcej pacjentów i zmniejszają wydatki, nie przedłużając niepotrzebnie hospitalizacji.
Pod górkę, ale do przodu Często powtarzany zarzut pod adresem prywatnych placówek medycznych, że wykonują ograniczony zakres usług zdrowotnych, coraz częściej okazuje się nieprawdziwy. Placówki te zaczynają się bowiem specjalizować coraz bardziej w zabiegach z zakresu chirurgii, ortopedii, kardiochirurgii czy neurologii. Szpitale niepubliczne przyjmują również pacjentów z zagrożeniem zdrowia i życia.
- Wszystkie, niezależnie od formy własności, muszą przestrzegać przepisów ustawy o zakładach opieki zdrowotnej. Dlatego nie mam prawa odmówić pacjentowi udzielenia pomocy medycznej w sytuacji zagrożenia jego życia lub zdrowia - podkreśla Roman Walasiński, prezes zarządu Swissmed Centrum Zdrowia, prywatnego szpitala w Gdańsku.
W takiej sytuacji prywatny szpital nie ma również prawa uzależniać pomocy od wniesienia przez pacjenta jakichkolwiek opłat.
Te samorządy powiatowe, które zdecydowały się na przekształcenie zadłużonych publicznych szpitali w spółki, nie żałują decyzji.
- Szpital w Kluczborku, który został przekształcony w niepubliczny szpital samorządowy, działa już trzy lata. Żałuję, że tak krótko - mówi Stanisław Rakoczy, starosta powiatu kluczborskiego.
Przed zmianą formy własności placówka była zadłużona, miesięcznie przynosiła 300 tys. zł strat. Szpital został postawiony w stan likwidacji. Samorząd, jako jego organ założycielski, przejął dług placówki i go spłacił.
Niepubliczne szpitale działają na podstawie kodeksu spółek handlowych, który w bardzo restrykcyjny sposób określa poziom odpowiedzialności zarządzających spółkami za ich wynik finansowy.
- Ta odpowiedzialność w przypadku szpitali funkcjonujących jako SP ZOZ jest fikcyjna. Dyrektor nie musi dbać o finanse placówki, bo nie obawia się żadnych restrykcji, jeżeli go zadłuży. W końcu dług i tak przechodzi na organ założycielski szpitala, czyli ostatecznym rozrachunku na Skarb Państwa - mówi Krzysztof Tupaczewski.
Źródło: "Gazeta Prawna"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24