Zaniechania w ministerstwie zdrowia mogą uniemożliwić działalność aptek internetowych. Leki są w nich tańsze nawet o 20-30 proc. - informuje "Gazeta Wyborcza".
Zgodnie z polskim prawem leki przez internet można sprzedawać dopiero od maja ubiegłego roku. Decyzja ta była poprzedzona ożywioną dyskusją z udziałem polityków i aptekarzy. Zwolennicy e-aptek twierdzili, że legalna internetowa konkurencja dla tradycyjnych aptek pomogłaby zbić ceny leków w Polsce, które i tak są już wysokie.
Od stycznia do października ubiegłego roku Polacy kupili leki za 13,4 mld zł i płacą za nie średnio nawet o 20 proc. więcej niż w innych krajach UE. A ponieważ e-apteki mają duże obroty i nie muszą magazynować towaru, ceny są tam o 20-30 proc. niższe niż w tych tradycyjnych.
Przepis w nowelizacji prawa farmaceutycznego dopuszczający e-handel jest bardzo ogólny, a konkretne warunki wysyłania leków zamawianych przez internet ministerstwo zdrowia ma ustalić w specjalnym rozporządzeniu. Prace nad nim trwały kilkanaście miesięcy i właśnie się kończą.
W opinii e-aptekarzy projektowane zapisy są wyjątkowo restrykcyjne i niejasne, przez co mocno zwiększają koszty ich działalności. - Byłoby dziwaczne, gdybyśmy wprowadzili bardziej rygorystyczne przepisy dotyczące wysyłania leków niż te, które funkcjonują na bardziej zaawansowanych rynkach jak Niemcy, Wielka Brytania czy USA - twierdzi Sławomir Dudek z "Cefarmu".
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24