Powyborcze emocje w USA katastrofalnie wpłynęły na notowania nowojorskiej giełdy. Najważniejsze indeksy na Wall Street zamknęły się ponad 5 proc. pod kreską. - To najgorsza powyborcza sesja w historii - mówią jednogłośnie analitycy. Ci zastanawiają się, czy wyraźne spadki są reakcją na zmianę administracji.
W środę główne indeksy nowojorskiej giełdy odnotowały dramatyczne spadki. Zarówno wskaźnik 30 największych amerykańskich spółek Dow Jones Industrial Average, jak i pozostałe - Standard & Poor's 500 oraz Nasdaq, straciły ponad 5 proc.
Najgorsza powyborcza sesja
Jak podaje Agencja Reutera, to najgorsza powyborcza sesja w historii USA.
Od dwóch dni wskaźniki na Wall Street zachowują się histerycznie. We wtorek nowojorskie indeksy skoczyły o 3 proc., co było największym wzrostem, jaki kiedykolwiek odnotowano w dniu wyborów. Tak dużym skokom notowań sprzyjały jednak relatywnie niskie w ostatnich dniach obroty na Wall Street.
Środowa przecena musiała przyjść - oceniają analitycy. - Do pewnego stopnia była uzasadniona silnym wzrostem notowań w ubiegłym tygodniu oraz we wtorek. Po tym, jak indeks S&P 500 zyskał ponad 18 proc. w ciągu sześciu poprzednich sesji, inwestorzy przystąpili do realizacji zysków.
Wybory nie miały wpływu na spadki?
Zdaniem części komentatorów, sytuacja na nowojorskim parkiecie nie miała wiele wspólnego z wyborami. W środę taniały bowiem także akcje na giełdach europejskich.
- To, co obserwowaliśmy dzisiaj na giełdzie nie było wynikiem rozczarowania rządami nadchodzącej administracji, tylko oceny, jak słabe są gospodarki całego świata - ocenił Subodh Kumar, strateg ds. inwestycji globalnych w firmie Kumar & Associates.
Źródło: PAP