Na warszawskiej giełdzie spekulowała duża instytucja finansowa z Londynu - poinformował w rozmowie z tvn24.pl Łukasz Dajnowicz z Komisji Nadzoru Finansowego. Chodzi o piątkowe wahania indeksu WIG 20, które spowodowały spore straty poniesione przez inwestorów.
W piątek, w ostatniej godzinie handlu, obroty na GPW sięgnęły rekordowych poziomów 4,4 mld zł, a wartość WIG20 wzrosła o 1,7 proc. Tuż po godzinie 15, gdy giełda gwałtownie wystrzeliła, ktoś zaczął kupować akcje po wysokim kursie.
Jednak tuż przed zakończeniem sesji - indeks szybko spadł. Ostatecznie zamknął się na poziomie 2441,39 pkt, czyli o 0,16 proc. niżej niż w czwartek.
Cudowny fixing pod lupą KNF
Ten nieoczekiwany przebieg piątkowej sesji postanowiła zbadać Komisja Nadzoru Finansowego.
Obecnie wiadomo już, że za piątkowym zamieszaniem na warszawskiej giełdzie stoi duży inwestor z Londynu. Dajnowicz w rozmowie z naszym portalem nie chciał jednak potwierdzić czy chodzi o bank, ani podać nazwy instytucji.
KNF ustala, czy nie doszło do manipulacji. Jeśli okaże się, że instytucja ta manipulowała kursem, będą jej grozić kary.
Ale to już było
To nie pierwszy taki przypadek na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych. Wcześniej za tego rodzaju zawirowania obwiniano największe zagraniczne banki inwestycyjne.
Do podobnego "cudownego" fixingu doszło na GPW 12 listopada 2008 roku. Wtedy bank inwestycyjny JP Morgan Securities Limited z Wielkiej Brytanii jednym zleceniem zawyżył główny warszawski indeks. Krótko przed godziną 16.10 WIG20 tracił prawie 9 proc., znajdując poniżej poziomu 1700 punktów. I nagle - gdy przyszedł czas na fixing, czyli ustalenie ostatecznych kursów spółek na koniec notowań - w ciągu chwili, indeks największych spółek skoczył gwałtownie w górę, ostatecznie oddając "tylko" 4 proc.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24