Rewolucyjny plan Ministerstwa Pracy. Każdy sam zdecyduje, kiedy przejść na emeryturę. - Moglibyśmy w ogóle zrezygnować z odgórnego określania wieku emerytalnego - zdradza w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" minister pracy Jolanta Fedak.
Plan resortu pracy jest prosty: rząd, bądź parlament ustalałby, ile wynosi "minimalna godna emerytura". Osoba, która przekroczyłaby ten próg, mogłaby niezależnie od wieku odejść z pracy - pisze "Wyborcza".
"Godnie" czyli ile? Nie wiadomo
Ile wyniosłoby to "minimalne godne świadczenie"? Ministerstwo Pracy jeszcze nie wie - dziś emerytura nie może być niższa niż 675 zł brutto. Średnia emerytura według ZUS to 1,5 tys. zł brutto. Po wprowadzeniu zmian, krótszy czas pracy oznaczałby oczywiście niższą emeryturę.
- Podobne rozwiązanie występuje tylko w Szwecji. Ale tam można wybierać, czy przejść na emeryturę, dopiero mając 61-65 lat - mówi w rozmowie z "Wyborczą" Jeremi Mordasewicz, członek rady nadzorczej ZUS.
Za i przeciw
Zdaniem współtwórcy reformy emerytalnej z 1999 r. prof. Marka Góry pomysł jest dla statystycznego Kowalskiego atrakcyjny. Problem w tym, że 55-latek jest w stanie dorobić nawet do bardzo niskiej emerytury, ale schorowany 70-latek - raczej nie. - Wtedy życie za np. 900 zł może się okazać problemem - ostrzega Góra.
- Pomysł bardzo mi się podoba - zachwyca się z kolei Andrzej Sadowski z Centrum Adama Smitha. - Zostawmy obywatelom wolny wybór. Niech sami decydują, kiedy przejść na emeryturę. Znam osoby, które w wieku 85 lat wciąż pracują i nie wyobrażają sobie życia bez pracy. Ale znam też takie, które przy pierwszej sposobności poszłyby na emeryturę, wychodząc z założenia, że same najlepiej zatroszczą się o swoją przyszłość - mówi w rozmowie z z "Gazetą Wyborczą".
Dziś, żeby dostać emeryturę, trzeba mieć 60 lat (kobiety) lub 65 lat (mężczyźni).
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24