W rozmowie z BBC minister rozwoju Mateusz Morawiecki przyznał, że liczy na to, że kilkaset tysięcy Polaków wróci do kraju w ciągu najbliższych pięciu lat. - To jest wyobrażalne, gdyby po Brexicie Wielka Brytania stała się miejscem tak nieprzyjaznym dla imigrantów, że Polacy zdecydowaliby się wyjeżdżać. Ale pytanie, czy wracaliby do kraju, czy szukaliby innego miejsca - zastanawiał się na antenie TVN24 BiS profesor Witold Orłowski, główny ekonomista PwC.
Wicepremier udał się dziś do Londynu, gdzie spotka się m.in. z ministrem handlu międzynarodowego Liamem Foxem i przedstawicielami instytucji finansowych.
W czwartek rano w rozmowie z BBC Mateusz Morawiecki powiedział, że spodziewa się, że w najbliższym czasie do Polski powróci kilkaset tysięcy obywateli:
Polish deputy PM Matueusz Morawiecki tells BBC that he expects many Poles in UK - perhaps few 100,000s - to go back to Poland post-Brexit
— Alan Travis (@alantravis40) 1 września 2016
- To jest wyobrażalne, gdyby po Brexicie Wielka Brytania stała się miejscem tak nieprzyjaznym dla imigrantów, że Polacy zdecydowaliby się wyjeżdżać. Ale pytanie, czy wracaliby do kraju, czy nie szukaliby innego miejsca - zastanawiał się na antenie TVN24 BiS profesor Witold Orłowski, główny ekonomista PwC.
Z kolei Paweł Sołtys z Programu III Polskiego Radia przyznał, że Morawiecki, chcąc przyciągnąć Polaków do kraju, skupia się przede wszystkim na instytucjach finansowych: - Celuje w tę część społeczności Polski, która na Wyspach dała się już poznać jako osoby wykształcone, dobrze znające język, obeznane w kwestiach księgowości, zarządzania, finansów - mówił.
Wspominał też o studentach, osobach młodych, które chcą w Wielkiej Brytanii zdobyć wykształcenie i rozpocząć karierę: - To bardzo ciekawy kierunek, żeby powstrzymać drenaż talentów, przesunąć część tych osób do Polski, bo te nie miałyby na naszym rynku pracy większych problemów - uważa Sołtys.
Wyższe pensje
Profesor Orłowski poddał w wątpliwość, czy Polacy byliby usatysfakcjonowani wysokością płacy w ojczyźnie. Podkreślił, że w londyńskim City zarabia się kilkukrotnie więcej, niż nad Wisłą. Powołując się na badania NBP podkreślił, że przeciętnych dochód Polaka w Anglii to 7 tysięcy zł, ale jest to pensja najniższa. - Jest wyobrażalne, że w ciągu kilku lat dobra praca w Polsce może dać porównywalny lub lepszy dochód niż kiepska praca w Anglii. Większość Polaków nie pracuje w City. Gdyby Polska była krajem rozwijającym się naprawdę dobrze, płace rosłyby, to można byłoby liczyć na to, że część ludzi wróci - mówił, dodając, że ci, którzy odnieśli sukces za granicą, do kraju raczej nie przyjadą na stałe.
Londyn nad Wisłą?
Z kolei dziennikarz radiowej Trójki przypomniał, że Morawiecki chce skupić się na przenoszeniu części instytucji z Londynu do Polski, określając to jako "zadanie trudne": - Polska nie kojarzy się jako centrum finansowe tej część świata. Ale apelowanie i prowadzenie kampanii wśród polskiej społeczności na Wyspach, żeby powiązali swoje plany z Polską, a nie z Wielką Brytanią jest jak najbardziej słuszne. Nie mam poczucia, że misja wicepremiera Morawieckiego jest porywaniem się z motyką na słońce, nawet jeżeli możemy oczekiwać, że pierwsze efekty raczej nie będą spektakularne lub w ogóle ich nie będzie - mówił. Sołtys zwracał uwagę na standard życia. Jego zdaniem często bowiem brytyjska pensja nie wystarcza, aby komfortowo żyć na wysokim poziomie, zaś płace w Polsce mogą pozwolić tym, którzy wrócą na szybsze kupno mieszkania czy samochodu niż na Wyspach, gdzie ceny są wyższe.
Atak na Polaków najpoważniejszy od Brexitu:
Autor: pmb//km / Źródło: tvn24bis.pl, huffingtonpost.com
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock