Było gorąco pod szczecińską siedzibą PO, która została obrzucona jajkami, a jej drzwi zabite deskami. Potem pod Urzędem Wojewódzkim atmosfera nieco się uspokoiła - być może na wieść o tragedii na Śląsku. Tam na drzwiach demonstranci przybili petycję, po czym w spokoju rozeszli się.
Ulicami Szczecina przeszła w piątek manifestacja w obronie stoczni i miejsc pracy, zorganizowana przez NSZZ "Solidarność". Według szacunków organizatorów w demonstracji wzięło udział około pięciu tysięcy związkowców różnych branż z całego kraju.
Manifestacja rozpoczęła się w południe wiecem przed bramą Stoczni Szczecińskiej. Poza stoczniowcami ze Szczecina, Gdyni i Gdańska brali w niej udział również górnicy, pielęgniarki i przedstawiciele zakładów zbrojeniowych.
"Rząd trwoni pracowników"
Żądali m.in.: powołania zespołu ekspertów (głównie z regionu), którzy przygotowaliby swoje propozycje ratowania przemysłu okrętowego w Polsce; odwołania ministra skarbu Aleksandra Grada; powołania sejmowej komisji śledczej do wyjaśnienia przyczyn upadku stoczni i rozliczenia odpowiedzialnych za to osób.
- Oskarżam polski rząd, że przez zaniechanie, brak działań antykryzysowych trwoni najcenniejszy kapitał polskich firm, czyli pracowników - powiedział szef Solidarności Janusz Śniadek na wiecu rozpoczynającym manifestację.
Protestujący maszerowali ulicami miasta skandując m.in. hasła: "Solidarność", "Platformersi, co robicie? Stocznia ginie, a wy śpicie!". Bili w bębny, gwizdali, wyły syreny. Kilkudziesięcioosobowa grupa górników uderzała w kaski ochronne drewnianymi styliskami od kilofów. Wybuchały petardy. Według Alicji Śledziony z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie, jedna z petard lekko zraniła policjanta; po opatrzeniu wrócił on do swoich obowiązków.
"Grabarze stoczni"
Na transparentach, które nieśli demonstranci, napisano m.in.: "Platforma grabarzem polskich stoczni"; "Tusk - przestań kłamać"; "Grad kłamie".
Protestujący przemaszerowali przed siedzibę Platformy Obywatelskiej w centrum Szczecina. - Za tymi drzwiami radzą ci, którym dwa lata temu naród powierzył mandat odpowiedzialności, a nie tchórzostwa, niemocy i zdrady wobec obowiązku dbania o przemysł stoczniowy i chemiczny - powiedział szef NSZZ "Solidarność" Pomorza Zachodniego Mieczysław Jurek podczas wiecu.
Z demonstrantami chciał porozmawiać europoseł Sławomir Nitras z PO, jednak nie mógł wyjść z budynku. Wejście do kamienicy, w której mieszczą się biura poselskie parlamentarzystów PO, protestujący zabili deskami. Umieścili na nich napis: "Biura poselskie Platformy przeniesione do Kataru", a budynek obrzucili jajkami. Próba wyjścia podjęta przez Sławomira Nitrasa zakończyła się ciosem deską w głowę.
Jaja, petardy i minuta ciszy
Demonstranci spod siedziby PO przeszli przed szczeciński Urząd Wojewódzki. Podpalili tam opony, a budynek także obrzucili petardami i jajkami. Przewodniczący Solidarności Janusz Śniadek odczytał treść petycji skierowanej do premiera Donalda Tuska.
Związkowcy żądają m.in. pilnego podjęcia dialogu rządu ze stroną społeczną. "Mówimy: dość nieudolności rządu, którego nieodpowiedzialność doprowadza tysiące ludzi do utraty pracy" - czytał Śniadek.
Do protestujących, by odebrać petycję, chciał wyjść wojewoda Marcin Zydorowicz, jednak jemu także to uniemożliwiono. Odpiął więc pismo przybite do drzwi urzędu i zapowiedział, że przekaże żądania premierowi.
Protestujący przed urzędem wywiesili transparent z napisem: "UE i RP zadowolone - stocznie zniszczone" i odśpiewali hymn narodowy. Następnie minutą ciszy protestujący uczcili pamięć górników tragicznie zmarłych w piątek w wyniku wybuchu metanu w kopalni "Wujek" w Rudzie Śląskiej, po czym rozeszli się.
"To dopiero początek"
Przed demonstracją Karol Guzikiewicz, wiceprzewodniczący Solidarności Stoczni Gdańsk zapowiadał, że to początek fali protestów, wynikających z tego, że ludziom żyje się coraz zgorzej. - Mamy na pomoc dla innych, a nie mamy dla własnych przedsiębiorstw - oburzał się.
Inni stoczniowcy też podkreślali, że Europa sama sobie strzela w stopę. Zarzucają unijnej komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes, że wspomaga przemysł stoczniowy w Azji, a osłabia w Europie przez to, że nie pozwala go dotować. - Niech ktoś oprzytomnieje. Przemysł stoczniowy napędza koniunkturę innym przemysłom. Zabijając stocznie zabijamy innych, a ludzie z zawodem zostają bez pracy - mówił Edward Roeding, konstruktor okrętowy w Stoczni Gdańsk.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24