Okręty flagowe - tak minister nauki Barbara Kudrycka nazywa przyszłych liderów polskiego szkolnictwa wyższego - czytamy w "Gazecie Wyborczej". Najlepsze uczelnie maja dostać ekstra pieniądze na rozwój badań i wykłady światowych sław. Pozostałe spadną do roli wytwórni magistrów. Na projekt miałaby się złożyć Unia, podatnicy i studenci.
Swój projekt prof. Barbara Kudrycka zamierza przedstawić rządowi do końca marca. - Jeśli chcemy gonić intelektualną i technologiczną konkurencję w Europie i na świecie, to musimy dofinansować najlepszych - mówi minister nauki.
Do uczelni flagowych mają popłynąć duże pieniądze z budżetu i funduszy unijnych (z UE mamy na uczelnie 4 mld euro) - na zatrudnianie naukowych sław z całego świata, na laboratoria badawcze. Do tych szkół min. Kudrycka chce ściągnąć także polskich naukowców z PAN. Mieliby - za ekstra wynagrodzenie - prowadzić najlepsze seminaria doktoranckie w kraju.
Magister i naukowiec
Uczelnie, które nie wejdą do grona elitarnych będą miały głównie zadania edukacyjne. I niekoniecznie dostaną takie same pieniądze na utrzymanie jak teraz.
- W Polsce jest prawie 500 uczelni i większość chce prowadzić prace badawcze - chwali projekt Michał Kleiber, prezes PAN, jednocześnie społeczny doradca prezydenta Lecha Kaczyńskiego. - W USA tylko 150 uczelni prowadzi badania naukowe, kilka tysięcy innych zajmuje się przede wszystkim dydaktyką. Jeśli więc mamy ambicję dać szansę rozwoju najwybitniejszym umysłom, musimy stworzyć wyjątkowe warunki tylko wybranym instytucjom. Inaczej rozpraszamy i tak małe pieniądze na naukę - mówi "GW".
Edmund Wittbrodt, minister edukacji w rządzie Jerzego Buzka, dziś senator PO, kompletuje właśnie radę ds. innowacji i nowych technologii przy premierze: - Pomysł ma szansę powodzenia. Mamy za mało pieniędzy na badania i edukację wyższą, a biednego nie stać na kupno rzeczy słabych. Lepiej więc dofinansować mniej, za to lepszych.
Prezydent ochroni kieszeń żaka?
Minister Kudrycka potwierdza, że chce wprowadzić współpłacenie studentów za darmowe do tej pory studia dzienne w uczelniach publicznych. - Najlepszy byłby system, w którym część kosztów studiowania ponosi państwo, a część student. Z założeniem jednak, że ci, którzy potrzebują pomocy państwa, ją dostaną. Mam na myśli stypendia socjalne i naukowe. Na strategicznych kierunkach odpłatność byłaby znacznie niższa - zapowiada minister.
Popiera to prof.Wittbrodt: - Teraz i tak większość płaci, i to wcale nie najzamożniejsi. Studenci powinni pokrywać część kosztów studiów, ale może dopiero po pierwszym roku, a na kluczowych kierunkach płacić trochę mniej. Oczywiście przy dobrze rozwiniętym systemie stypendialnym.
Za studia płaci teraz 1,3 mln studentów. Około 700 tys. studiuje za darmo. Przeciwko płaceniu za studia są PiS i LiD, a także prezydent Lech Kaczyński. - Mówić o darmowych studiach w Polsce to fikcja i hipokryzja, bo i tak większość studentów płaci - mówi wiceszef klubu PO Jarosław Gowin. - Ale nie sądzę, by Platforma zajmowała sobie głowę projektami, które prezydent na pewno zawetuje.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24