Kryzys na rynku finansowym ciągle zbiera żniwo. Bank CIT, od ponad stu lat pożyczający pieniądze małym i średnim firmom, ogłasza bankructwo. Ponad 2,3 mld dol. pożyczone bankowi przez amerykański rząd, nie wystarczyły, aby wyprowadzić instytucję z długów spowodowanych załamaniem rynku kredytowego.
Upadek CIT jest piątym co do wielkości bankructwem w USA, porównywalnym skalą do upadku Lehman Brothers, czy General Motors. Grupa zapewnia fundusze dla około miliona przedsiębiorstw, działających na amerykańskim rynku.
Dużo stracą
We wniosku upadłościowym, bank wymienia 71 mld dol. aktywów i niecałe 65 mld dol. zobowiązań. Zgodnie z amerykańskim prawem upadłościowym wierzyciele posiadający obligacje CIT mają szansę na odzyskanie ok. 70 proc. kapitału, natomiast inwestorzy stracą całość środków ulokowanych w akcje spółki.
Dla nich cieniem szansy jest to, że bank nie chce jednak przebywać pod sądową ochroną zbyt długo. Zgodnie z wypowiedziami jego przedstawicieli, do końca roku CIT ma wrócić do działania w normalnym trybie. CIT zapowiedział, że planuje nadal prowadzić działalność przez podległe spółki, które nie zostały włączone do postępowania upadłościowego.
Kroplówka nie działa?
Upadek CIT to porażka rządowego planu pomocy dla banków. Przed rokiem bankrut otrzymał 2,33 mld dol wsparcia z amerykańskiego budżetu. Analitycy wskazują, że jest to kolejny przykład zmarnowanych pieniędzy publicznych, które zamiast pracować na oczyszczenie rynku z "żywych trupów" tylko pomagają przedłużyć ich funkcjonowanie pozbawione ekonomicznego uzasadnienia.
Analitycy podkreślają jednak, że rynki od miesięcy spodziewały się tej upadłości i nie należy oczekiwać gwałtownej reakcji giełd. Dodają jednak, że jeśli CIT szybko nie zakończy postępowania może stracić klientów.
Źródło: BBC, TVN CNBC Biznes