Budżetu państwa nie stać na to, aby dopłacać do każdego złomowanego auta po tysiąc euro - pisze "Rzeczpospolita". Rząd chce jednak skłonić Polaków do kupowania nowych aut w inny sposób - nakładając na właścicieli starszych samochodów dodatkową opłatę - podatek od spalin.
Pomysł dopłat do nowych aut zgłaszał wicepremier Waldemar Pawlak. Wzorował go na rozwiązaniach wprowadzonych m.in. w Niemczech. Rząd w Berlinie zaproponował 2,5 tys. euro za każde zezłomowane auto liczące powyżej 9 lat. Okazało się to jednym z nielicznych skutecznych pomysłów antykryzysowych - samochodowy rynek za Odrą ruszył. W Polsce – według pomysłu wicepremiera Pawlaka – premia przysługiwałaby w momencie zakupu samochodu emitującego do atmosfery nie więcej niż 155 gramów CO2 na kilometr, przy jednoczesnym zezłomowaniu co najmniej 10-letniego pojazdu.
Ten pomysł resort finansów określił jednak jako niemożliwy do zrealizowania. – U naszych sąsiadów po dopłaty zgłosiło się już prawie 400 tys. kierowców – wyjaśnia w "Rzeczpospolitej" wiceminister finansów Maciej Grabowski. – Szacujemy, że u nas w pierwszym okresie chętnych mogłoby być około 200 tys., czyli w budżecie musiałoby się znaleźć blisko miliard złotych. Takiej kwoty nie mamy.
Zamiast dopłaty - podatek
Resort finansów postanowił więc zaproponować inne rozwiązanie, które ma nas zachęcić do jeżdżenia autami emitującymi mniej szkodliwych substancji do atmosfery: podatek ekologiczny. – Niewątpliwie rozwiązanie to mogłoby przynieść więcej korzyści niż stosowane obecnie, pod warunkiem że podatek byłby płacony co roku, a nie tylko w momencie rejestracji – uważa Wojciech Drzewiecki z Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar.
Jego zdaniem rynek dobrze przyjmie taką propozycję pod warunkiem, że stawki zostaną odpowiednio wyliczone. – Kalkulacja musi być tak przeprowadzona, aby zachęcić do wymiany samochodów emitujących więcej szkodliwych spalin na auta „czystsze” - mówi "Rzeczpospolitej".
Nowsze będą tańsze
Koszt zakupu takich pojazdów, nowych czy też używanych, byłby mniejszy. Podatek ekologiczny stanowiłby bowiem ledwie ułamek dotychczasowej akcyzy, szczególnie w przypadku nowych aut o dużej pojemności. Od 1 grudnia 2006 r. przy zakupie aut o pojemności silnika do 2000 cm3 stawka akcyzy wynosi 3,1 proc., a od stycznia tego roku przy samochodach o większej pojemności silnika – 18,6 proc. W ubiegłym roku do kasy państwa z tego tytułu wpłynęło ponad 1,5 mld zł.
Obecnie według GUS w Polsce zarejestrowanych jest 14 mln aut, a średni wiek samochodu to 14,3 roku. Samar szacuje, że aut jest mniej – około 12 mln, średni wiek zaś nie przekracza 12 lat. To jednak i tak nie są optymistyczne dane w porównaniu z krajami zachodniej Europy – tam średni wiek aut wynosi 8 lat - pisze "Rzeczpospolita".
Producenci zacierają ręce
Rozwiązanie, które mogłoby ten stan zmienić, cieszy też producentów samochodów. – Podatek ekologiczny zmusi ludzi do przemyśleń – uważa Roman Kantorski, szef Polskiej Izby Motoryzacyjnej. – Może wreszcie dotrze do nich, że dziesięcioletnie auto nigdy nie będzie już w pełni sprawne, choćbyśmy ciągle w nim coś wymieniali - mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
Jego zdaniem podatek ma też tę przewagę nad akcyzą, że nie będzie można nim manipulować, jak to miało miejsce choćby w tym roku w przypadku samochodów o dużej pojemności silnika.
Źródło: "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24