W tym roku mamy do spłacenia 63,9 mld euro długów, jednak ponad połowa tego zadłużenia to zobowiązania polskich spółek-córek wobec zagranicznych koncernów. To ważna informacja, bowiem trudno wyobrazić sobie, żeby zagraniczne matki chciały pogrążyć swe córki w Polsce żądając od nich spłaty długów. A co więcej - już widać, że dalej ich pieniądze do Polski płyną.
Kiedy w październiku zeszłego roku banku JP Morgan wydał raport, że zadłużenie zagraniczne może zaszkodzić złotemu, polska waluta zaczęła się osłabiać. Bank ostrzegał w nim, że polskie krótkoterminowe (czyli do spłacenia w ciągu roku) zadłużenie zagraniczne wzrosło bardzo szybko w ciągu ostatnich lat i przekracza już wartość rezerw walutowych NBP.
Taka sytuacja jest niebezpieczna, bowiem założywszy, że wszyscy wierzyciele chcą zwrotu swoich pieniędzy, Polska mogłaby zostać bez rezerw walutowych. Sytuacja taka w normalnych czasach jest niemal nieprawdopodobna, ale w czasach kryzysu i globalnej paniki nie można jej całkowicie wykluczyć.
Tymczasem NBP podał w poniedziałek, że zadłużenie zagraniczne przypadające do spłaty w 2009 roku wynosi 63,9 mld euro. Ponad połowę zadłużenia przypadającego do spłaty w tym roku stanowią zobowiązania między firmami matkami, a ich córkami działającymi w Polsce.
NBP podkreśla, że ponad połowa zadłużenia przypadająca do spłaty w 2009 roku to zadłużenie wobec udziałowców zagranicznych. Według NBP, z dużym prawdopodobieństwem należy przyjąć, że organizacje międzynarodowe nie zmniejszą swojego zaangażowania w finansowanie polskiej gospodarki.
- Oznacza to, że 36,1 mld euro, tj. 56,5 proc. zadłużenia zagranicznego zostanie zrolowana przez wymienionych wierzycieli - napisał NBP. A to znaczy, że ucieczka kapitały pozbawiająca Polskę rezerw walutowych nie jest groźna.
A na dodatek wstępne dane bilansu płatniczego za pierwsze trzy miesiące tego roku wskazują, że w przypadku banków i sektora przedsiębiorstw napływ nowych środków w zasadzie zrównoważył wymagane w tym okresie spłaty zadłużenia.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24