Premier Indii Narendra Modi zainicjował wczoraj kampanię "Make in India", której celem jest ożywienie sektora wytwórczego w kraju. Z nowym premierem i jego polityką duże nadzieje wiążą przedsiębiorcy. Analitycy podkreślają jednak, że oprócz efektownego logo kampanii potrzebne są też konkretne, intensywne działania.
Premier Modi chce osiągnąć ożywienie produkcji poprzez większe zaangażowanie krajowych i zagranicznych podmiotów. Wszystko przed pierwszą od objęcia urzędu oficjalną wizytą w USA, która będzie miała miejsce w nadchodzący weekend.
"Hindustan Times" zwraca uwagę na to, że kampania startuje w momencie, gdy światowe koncerny poszukują alternatywy dla produkcji w Chinach, gdzie rosną koszty i ryzyko w prowadzeniu biznesu. "Make In India" ma zapewnić solidny wzrost gospodarczy (ten według Asian Development Bank prognozowany jest na 6,3 proc. w 2015) i zwiększyć liczbę miejsc pracy. Na przestrzeni lat 2005-2012 w Indiach zatrudnienie znalazło zaledwie 15 mln osób, w tym ok. 5 mln w ciągu ostatnich 5 lat.
Założenia i plany
Wśród kluczowych punktów kampanii znalazł się projekt przejrzystej i przyjaznej platformy internetowej, dzięki której inwestorzy mają otrzymać odpowiedzi na niemal każde pytanie w ciągu 48 godzin. Pracować ma nad tym zespół fachowców. Dodatkowo Modi chce rozwiązania kluczowych problemów dotyczących prawa pracy, rozwoju i infrastruktury.
Oprócz stworzenia miejsc pracy Modi zamierza skoncentrować się także na rozwijaniu kwalifikacji pracowników. Cele te dotyczą głównie sektorów: motoryzacyjnego, chemicznego, IT, farmaceutycznego, tekstylnego, portów, lotniczego i turystycznego.
W wyniku kampanii rząd chce zwiększyć udział sektora wytwórczego w PKB do 25 proc. z obecnych 15 proc. Plan został nakreślony na najbliższą dekadę.
Przyciągnąć inwestorów
Ekonomiści oceniają, że inicjatywa ma podkreślić determinację rządu do budowania zaufania inwestorów, a tym samym zwiększenia poziomu inwestycji. Dodają jednak, że sukces zależy tutaj od wielu czynników, m.in. od tempa nowych inwestycji w infrastrukturę, dostępność wykwalifikowanej siły roboczej i zmian w przepisach. - Kampania jest krokiem w dobrym kierunku, ale będzie musiała zostać uzupełniona przez bardziej konkretne działania takie jak wybudowanie dróg, zwiększenie produkcji energii i tak dalej - podkreślił Sonal Varma, główny ekonomista Nomura Indie.
Główne problemy
Jak podkreśla CNBC, słaba infrastruktura pozostaje głównym problemem dla zagranicznych inwestycji w trzeciej co do wielkości gospodarki w Azji. - Choć to jest pocieszające, że rząd ma plan, ale wygląda to jak narzędzie marketingowe - ocenił Shishir Sinha, analityk Frontier Strategy Group, firmy konsultingowej zajmującej się rynkami wschodzącymi. I dodaje: - Nawet jeśli przedsiębiorcy będą chcieli korzystać z produkcji w Indiach, głównie ze względu na tanią pracę i dobrych inżynierów, to nadal zbyt długo trwa tutaj nabycie nieruchomości, kłopotem są różnice w opodatkowaniu, brak infrastruktury i ogólne, dużo wyższe koszty produkcji.
Fabryka świata
Jego zdaniem jest mało prawdopodobne, by w najbliższym czasie Chiny utraciły swoją dominującą pozycję "fabryki świata". - Do Indii mogą się przenieść zakłady tylko niektórych branż - dodał Sinha.
Chiny to nie jedyny konkurent Indii, jeśli chodzi o przyciągniecie zagranicznych inwestycji. Jest jeszcze Azja Południowo-Wschodnia, Wietnam i Tajlandia.
Autor: mn / Źródło: CNBC, The Economist, Hindustan Times