W najbliższy poniedziałek ma rozpocząć się seria strajków tysięcy pracowników londyńskiego metra. Rozmowy mające zakończyć debatę o zwolnieniach zostały zerwane - poinformował związek zawodowy RMT, zrzeszający pracowników transportu.
Według RMT rozmowy zerwano, ponieważ zarząd londyńskiego metra nie zamierza porzucić planu redukcji liczby pracowników na stacjach i w punktach sprzedaży biletów.
Sekretarz generalny związku zawodowego RMT Bob Crow uważa, że zwolnienie 800 pracowników i likwidacja części kas biletowych zagrożą bezpieczeństwu metra i jego pasażerów. - Możemy siedzieć i czekać na wielką katastrofę, patrząc jak metro zamienia się w śmiertelną pułapkę, ale możemy też wstać i walczyć o dobro i bezpieczeństwo pasażerów i pracowników metra. W poniedziałek będziemy protestować w imię bezpieczeństwa i bezpiecznego poziomu zatrudnienia - powiedział Crow.
Przedstawiciele metra twierdzą natomiast, że rozmowy zostały zerwane z powodu "nieracjonalnych warunków", jakie postawił związek RMT. Howard Collins z zarządu londyńskiego metra powiedział, że zmniejszenie liczby pracowników w kasach biletowych wynika z upowszechnienia się automatów do sprzedaży biletów, z których pasażerowie korzystają coraz chętniej.
Podkreślał też, że bezpieczeństwo nie zostanie narażone na szwank. Zdaniem Collinsa strajk jest zupełnie niepotrzebny. Narazi jedynie londyńczyków na niedogodności, a strajkujących na utratę wynagrodzeń.
Strajki planowane na okres między 6 września a 28 października wywołają niewątpliwie duże zamieszanie i zakłócą funkcjonowanie podziemnej kolei, z której każdego dnia korzysta ok. trzech milionów pasażerów.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu