Przewóz osób ma się odbywać tylko z licencją taksówkową. Jest ryzyko, że na kurs poczekamy dłużej i zapłacimy więcej - pisze środowa "Rzeczpospolita". 1 października wchodzi w życie "lex Uber" - nowe prawo, które ma uporządkować rynek usług taksówkowych i zlikwidować szarą strefę w przewozie osób.
Jak czytamy w dzienniku, od czwartku - zgodnie z nowymi przepisami, tzw. lex Uber - pasażerów będzie mógł wozić tylko kierowca z licencją, nieważne, czy klient zamówi przejazd przez aplikację w Uberze lub Bolcie, czy złapie taksówkę na postoju.
Ceny w górę
"Rz" dodaje, że zapowiadane od dawna zmiany spowodowały, że z rynku wypadło wielu kierowców, którzy dorabiali sobie, jeżdżąc z aplikacją. O licencjonowanych batalię musieli stoczyć liderzy branży: Uber, Bolt, iTaxi i FreeNow oraz tradycyjne korporacje. Eksperci ostrzegają, że z powodu deficytu kierowców może wydłużyć się czas oczekiwania na zamawiany przejazd.
Dziennik pisze, że w niektórych przypadkach cennik usług wzrośnie więc nawet o ponad 50 proc. Ale platformy pośredniczące w przewozach będą miały jeszcze inny kłopot z nowymi regulacjami.
Według gazety przepisy zniosły obowiązek posiadania taksometru i kasy fiskalnej, które można zastąpić aplikacją, ale na rynku nie ma jeszcze dostępnego rozwiązania, które byłoby pozytywnie certyfikowane przez Główny Urząd Miar. Kierowcy - choć działają z wykorzystaniem aplikacji typu: Uber, Bolt, iTaxi czy Free Now – muszą więc wyposażyć się w stare kasotaksometry - czytamy.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Szymański / Shutterstock.com