Tydzień pracy w UE będzie nadal wynosił do 48 godzin, ale za zgodą pracownika będzie go można wydłużyć maksymalnie do 65 godzin - postanowili w nocy z poniedziałku na wtorek ministrowie pracy "27" zebrani w Luksemburgu. Decyzja jest zgodna z postulatami Polski.
Po kilkunastu godzinach zaciętych negocjacji udało się przeforsować kompromis w sprawie kontrowersyjnej nowelizacji dyrektywy o czasie pracy. W porównaniu z obecnymi przepisami, wprowadza ona surowsze warunki wydłużenia tygodnia pracy ponad 48 godzin (tzw. opt-out). Wprowadza też rozróżnienie na "aktywny" i "nieaktywny" czas dyżurów, np. lekarskich.
Tak jak postulowała Polska, za zgodą pracownika tydzień pracy będzie można wydłużyć do 60 godzin w trzymiesięcznym okresie rozliczeniowym, chyba że inaczej stanowi zbiorowy układ pracy lub porozumienie partnerów społecznych w danym kraju. Przy braku porozumienia i przy zaliczeniu nieaktywnego czasu dyżurów do normalnego czasu pracy (tak jak w Polsce), tygodniowy czas pracy można wydłużyć nawet do 65 godz.
Koniec kłopotów z lekarskimi dyżurami
Z nowych rozwiązań zadowolona jest Polska, która chciała uniknąć kłopotów z czasem w pracy w służbie zdrowia, gdzie stosowane są opt-outy (dyżury lekarskie!). Dlatego Polska poparła kompromis, przyjęty większością kwalifikowaną. - To sukces. Wcale nie tak łatwo było przepchnąć propozycje, na których właściwie tylko nam zależało - cieszyli się polscy dyplomaci.
Pod koniec zeszłego roku nad szpitalami zawisła groźba ich paraliżu. Chodziło o skrócenie pracy lekarzy do 48 godzin tygodniowo. Lekarze upatrywali w tym szansy na podwyżki. Dyrektorzy szpitali mówili o konieczności przeorganizowania pracy i dodatkowych pieniądzach na ten cel. W wielu placówkach dyrektorzy podpisywali z lekarzami kontrakty na kilka miesięcy.
65 godzin pracy w tygodniu to maksimum
Obecna dyrektywa z 1993 roku, nowelizowana 10 lat później, dawała możliwość wydłużenia tygodnia pracy nawet do 78 godzin - za zgodą pracownika. Poza tym, że ten czas zostanie skrócony do maksymalnie 65 godzin, ministrowie zgodzili się na kilka dodatkowych warunków, np. zgoda pracownika nie może nastąpić wcześniej niż po czterech tygodniach od podpisania umowy o pracę. Dlatego unijny komisarz ds. pracy Vladimir Szpidla cieszył się "że kompromis ma sens i stanowi oczywisty postęp społeczny".
Ale - wbrew apelom "socjalnie" nastawionych krajów - stosowanie opt-outu nie będzie ograniczone w czasie.
Zmiany wejdą w życie za dwa lata
Wraz z dyrektywą o czasie pracy ministrowie przyjęli też dyrektywę o agencjach pracy tymczasowej: chodzi o zrównanie praw pracowników tymczasowych z zatrudnionymi na stałe już od pierwszego dnia zatrudnienia, chyba że inaczej postanowią partnerzy społeczni w danym kraju członkowskim. Taki kompromis był do zaakceptowania dla Wielkiej Brytanii, gdzie w maju została zawarta umowa między związkowcami a pracodawcami. Wcześniej Londyn najgłośniej protestował, twierdząc, że propozycja grozi zachwianiem równowagi na rynku pracy, wzrostem kosztów i utratą konkurencyjności.
W zależności od poprawek przyjętych przez PE, dyrektywa o czasie pracy może wejść w życie za dwa-trzy lata. Po czterech latach od wdrożenia Komisja Europejska ma przedstawić raport z jej funkcjonowania, zaś rok później - propozycje ewentualnych zmian.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu