Nie jestem zwolennikiem sankcji gospodarczych wobec Rosji. One najczęściej nie dają zakładanych przez polityków skutków, a czasami jest to "strzał w stopę" - powiedział na antenie TVN24 Biznes i Świat prof. Grzegorz Kołodko, były wicepremier i minister finansów.
Kołodko dodał, że nie można przechodzić spokojnie obok tego co się dzieje na Ukrainie. - Na pewno nie można pozostawić pewnych nagannych działań, należy szukać sposobu na negocjacje i dialog. Ukraina, w moim największym przekonaniu, nie będzie miała dobrej przyszłości, jeśli nie ułoży sobie dobrze współpracy z Rosją. Konflikt rosyjsko-ukraiński nie jest prosty, bo obecnie Ukraina jest bardzo zdywersyfikowana - zaznaczył.
Polska rusofobia
Według niego Polska nie powinna opowiadać się za zaostrzaniem sankcji tylko służyć na wszelkie możliwe sposoby radą i skłaniać do rozmów i negocjacji wewnątrz Ukrainy.
Kołodko podkreślił, że najgorzej polskiej sprawie służy "rusofobia i resentymenty antyrosyjskie, które niestety obserwuje się w mediach i w polityce". - Nie należy pochwalać pewnych działań Rosji w stosunku do Ukrainy, w sposób oczywisty trzeba je krytykować, ale antyrosyjskość szkodzi polskiemu biznesowi, przedsiębiorczości i ekspansji gospodarczej - dodał.
Były minister finansów uważa, że na Ukrainie w tym roku będzie recesja nie mniejsza jak pięć procent, w Rosji natomiast nie będzie wzrostu. - To będzie gospodarka stagnacyjna, zerowa, a może będzie ciut poniżej kreski - zaznaczył ekonomista.
Zdobyć rynki wschodnie
Według prof. Kołodki w ostatnich latach Polska ma niezłą dynamikę stosunków gospodarczych i handlowych z Rosją i dlatego na dłuższą metę powinna myśleć o rzeczywistości europejskiej, która będzie po kryzysie. - Nasza sprzedaż produktów na rynki wschodnie powinna paradoksalnie rosnąc szybciej niż na rynkach zachodnich. Tam jest więcej do ugrania, jest więcej miejsca dla tych, którzy potrafią tam wejść w odpowiednim czasie. Nie chciałbym, aby Polacy przy tym zamieszaniu, które ma miejsce obecnie znaleźli się w sytuacji, gdy utracą pewne rynki, a na ich miejsce wejdą Austriacy, Koreańczycy, Finowie, Szwedzi, Chińczycy. Oni nie gadają tyle co Polacy i są bardziej pragmatyczni - zauważył.
Autor: ToL / Źródło: TVN24 Biznes i Świat