Kobiety zapłacą więcej niż mężczyźni, a chorzy więcej niż zdrowi - czytamy w "Gazecie Wyborczej". Składka dodatkowego ubezpieczenia ma być wyliczana bowiem na podstawie naszego stanu zdrowia, a nie jak obecnie w NFZ - na podstawie naszej pensji.
W rządowym projekcie ustawy o dodatkowych ubezpieczeniach zdrowotnych jest przepis, że firma ubezpieczeniowa może, za zgodą pacjenta, kupić od szpitala wyniki jego badań. Na ich podstawie ubezpieczyciel wyliczy nam wysokość składki.
- Jeśli Kowalski będzie chciał się ubezpieczyć na zabiegi z koszyka dodatkowego, to firma zaproponuje mu stawkę wyliczoną dla jego grupy wiekowej albo skalkuluje ją indywidualnie na podstawie wyników badań, które weźmie ze szpitali i przychodni zajmujących się wcześniej pacjentem - mówi Joanna Mucha, posłanka PO, która pracuje nad projektem.
Brak gwarancji lepszego samopoczucia
Rząd chce, by dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne weszły w życie, kiedy będzie już jasne, co chory ma zapewnione w ramach ubezpieczenia w NFZ. Prace nad koszykiem świadczeń gwarantowanych jeszcze trwają. Nie wiadomo, co w nim będzie. Ale projekt dodatkowych ubezpieczeń rząd już posłał do Sejmu.
- Obowiązkowe ubezpieczenie w NFZ będzie gwarantowało wszystkie procedury ratujące życie i zdrowie - mówi Andrzej Włodarczyk, wiceminister zdrowia:
Co zatem byłoby płatne? Być może usuwanie znamion, zapłodnienie in vitro, procedury, które tylko polepszają samopoczucie, a nie leczą, oraz takie, których skuteczność nie jest potwierdzona. I od tych kosztów można by się dodatkowo ubezpieczyć. A najpełniejsza polisa dawałaby dostęp do wszystkich świadczeń - bez kolejki - i "lepszą" salę w szpitalu.
Pacjent podwyższonego ryzyka
Przepis w projekcie rządu jest żywcem wyjęty z obowiązujących dziś przepisów o ubezpieczeniach na życie i zdrowie. Dziś ubezpieczyciele wyliczają składkę na takie ubezpieczenie na podstawie tego, co im powiemy o swoim zdrowiu. Ubezpieczyciel może nas też poprosić o zrobienie dodatkowych badań, a za naszą zgodą sprawdzić dokumentację szpitalną.
- W praktyce młodzi mieliby minimalną stawkę, a starsi - bardzo wysoką. Dlatego firmy ubezpieczeniowe raczej pozostaną przy indywidualnej ocenie ryzyka klienta. O cenie polisy będą decydować: wiek, płeć i stan zdrowia - mówi Agnieszka Jaworska-Żak z firmy Signal Iduna, która jako pierwsza wprowadziła ubezpieczenia obejmujące leczenie szpitalne.
- A jeśli klient nie zgodzi się podać swoich danych zdrowotnych, to dostanie wyższą składkę uwzględniającą wszystkie dolegliwości grożące osobie w jego wieku - wyjaśniają ubezpieczyciele.
W efekcie zdrowy trzydziestolatek płaci miesięcznie w Signal-Idunie 50 zł za pełny pakiet gwarantujący także niektóre zabiegi szpitalne. A jego rówieśnik z kiepskim zdrowiem zapłaci nawet 100 zł za taką samą polisę.
Ale 30-letnia kobieta za to samo ubezpieczenie zapłaci od 80 zł do 160 zł (w zależności od przebytych chorób i zgłaszanych dolegliwości). Kobiety młode płacą więcej niż młodzi mężczyźni, bo częściej korzystają ze służby zdrowia - ze względu na ciąże i rodzenie dzieci. Na starość mogą płacić mniej niż mężczyźni.
- To niepokojący pomysł. Zdrowi będą mogli się ubezpieczyć. Chorym ubezpieczyciele zaproponują zaporowe stawki, by się ich pozbyć - ostrzega Bolesław Piecha, wiceminister zdrowia w rządzie PiS.
Wiceminister zdrowia Andrzej Włodarczyk uważa, że projekt rządu może być jeszcze zmieniony. - Jeśli specjaliści zgłoszą podobne zastrzeżenia, możemy wycofać się z naszych propozycji. Najwyżej poszukamy innych rozwiązań - deklaruje.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24