Uczelnie coraz bardziej muszą się wykazywać innowacyjnością. I to nie tylko w naukowych badaniach, ale i w prozaicznym łowieniu kandydatów na studentów. Wśród prywatnych uczelni zaczyna się wręcz wojna o maturzystę. Orężem stały się na przykład gwarancje znalezienia pracy po ukończeniu studiów.
I tak Wyższa Szkoła Zarządzania i Prawa Heleny Chodkowskiej tym, którzy zdecydują się na studia w jej murach obiecuje gwarancję zatrudnienia. Szkoła deklaruje, że jeśli student (dzienny lub zaoczny) nie znajdzie po studiach pracy, to zwróci mu czesne. Koszt 5-letnich studiów może sięgnąć nawet 20 tys. złotych.
- Mamy podpisaną umowę z ponad 120 firmami. To sektor bankowy, sektor przedsiębiorstw produkcyjnych, usługowych. Są to także firmy z sektora MSP (małych i średnich przedsiębiorstw - red.) - zachwala rektor szkoły Piotr Mochnaczewski.
Praca tylko dla najlepszych
Uczelnia jednak zabezpiecza się: ofertę pracy otrzymają tylko prymusi ze średnią powyżej 4,7. Zwrotu pieniędzy nie będzie również jeśli student odrzuci dwie z przedstawionych mu ofert pracy. Szkoła jednak obiecuje, ze będą to oferty pracy dla specjalistów.
Według biznesplanu uczelnia musi za trzy lata znaleźć około trzystu etatów, ale w kolejnych latach nawet dwa razy tyle. Jeśli projekt okaże się niewypałem - będzie to też niezdany egzamin finansowy szkoły. - Wchodzą w grę konkretne pieniądze. Koszty ryzyka w pierwszych dwóch latach to jest około 150-200 tysięcy złotych, w latach następnych około pół miliona - wylicza rektor Mochnaczewski.
Biznesplan zakłada, że całkowity koszt projektu zamknie się w kwocie półtora miliona złotych. Te pieniądze pójdą na promocję, stworzenie biura pośrednictwa pracy i zatrudnienie pracowników do kontaktów z działami personalnymi w przedsiębiorstwach.
Kuszenie laptopem
Sposobów kuszenia przyszłych studentów jest więcej. Wyższa Szkoła Handlu i Finansów Międzynarodowych zachęca maturzystów laptopami. Uczelnia kupuje komputery hurtowo, więc ma wynegocjowane rabaty. - To się bilansuje w czesnym. Czesnego już nie podnosimy właśnie od momentu gdy uruchumiliśmy program "Mobilny student" - zapewnia prorektor WSHiFM Jarosław Podolski.
Projekt trwa od 2008 roku, a według prorektora dzięki laptopom liczba studentów wzrosła o 10-15 procent .
Demograficzna bomba tyka
Zaostrzona walka o studenta to znak nowych czasów, jakie nadchodzą dla uczelni niepublicznych. Według Instytutu Sokratesa do tego rynku zbliża się demograficzne tsunami: liczba studentów do roku 2020 ma zmniejszyć się o 1/3.
Dziś na wszystkich uczelniach studiuje 1,9 mln osób, w 2020 roku według instytutu będzie ich tylko 1,2 mln. Spadek o 700 tysięcy studentów może być szokiem, bo dziś we wszystkich szkołach niepublicznych pobiera nauki właśnie 700 tysięcy żaków.
- Demograficzne tsunami polega na tym, ze z obecnych 330 uczelni niepublicznych za 10 lat może zostać tylko setka - przewiduje dr Bartłomiej Gorlewski z Instytutu Sokratesa.
Konkurencja na rynku na pewno się zaostrzy, ba za każdym złowionym studentem idą pieniądze. To może oznaczać też tańsze kształcenie w przyszłości. Już dziś wiele uczelni w ramach promocji oferuje zniżki w opłatach za studia.
Źródło: TVN CNBC
Źródło zdjęcia głównego: TVN CNBC