Przedsiębiorcy składający wnioski na unijne dofinansowanie e-usług czują się oszukani przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości. W październiku PARP zarzekał się, że nie będzie brał pod uwagę daty wpływu wniosku tylko jego zawartość merytoryczną. Okazało się, że środki przyznano wnioskom złożonym jedynie przez pierwsze dwa dni naboru.
Komitety kolejkowe, wymieniający się "stacze" i oczekiwanie na otwarcie drzwi przez ponad 9 dni - takie sceny można było zobaczyć pod koniec października 2009 r. pod siedzibą warszawskiej Fundacji Małych i Średnich Przedsiębiorstw. Młodzi przedsiębiorcy mogli tam składać wnioski o dotacje na start dla innowacyjnych firm. Pod urzędem zjawiły się tłumy chętnych, bo każdy z projektów mógł liczyć nawet na 850 tys. zł dofinansowania. Ponieważ przedsiębiorcy obawiali się, że rozpatrzone zostaną tylko wnioski złożone w pierwszej kolejności, i gdy wyczerpie się pula pieniędzy przeznaczonych na dotacje (135 mln zł) urzędnicy po prostu zakończą procedurę weryfikacji wniosków, atmosfera pod urzędem była napięta. Mało brakowało, by doszło do rękoczynów. Sytuację rozładowało dopiero oświadczenie wydane przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości, która nadzoruje przyznawanie dotacji. Jej przedstawiciele zapewniali, że nie będzie brała pod uwagę daty wpływu wniosku tylko jego zawartość merytoryczną. Co więcej, podkreślali, że na dotacje zostanie przeznaczona większa niż początkowo planowano kwota.
Miało być tak pięknie...
Przedsiębiorcy uwierzyli. - Nabór wniosków rozpoczął się 26 października. Rozpoczęły się listy kolejkowe, zapisaliśmy się do listy społecznej na pozycji około 45-50 w tych granicach więc to dosyć wysoka pozycja. 24 albo 25 października PARP wydała oświadczenie, że listy kolejkowe nie mają znaczenia, że PARP wzorem poprzednich naborów ma zamiar zwiększyć alokację i przeznaczyć środki dla wszystkich którzy spełnią kryteria merytoryczne. W związku z czym wycofaliśmy się z kolejki, złożyliśmy wniosek trzeciego czy czwartego dnia naboru będąc przekonanym, że nasz wniosek zostanie oceniony i że w przypadku otrzymania oceny pozytywnej dostaniemy pieniądze - opowiada w rozmowie z TVN CNBC Biznes Tomasz Piwoński wiceprezes spółki VGT.
Niestety okazało się, że PARP wystawiła przedsiębiorców do wiatru. Wczoraj agencja opublikowała na swoich stronach komunikat, w którym chwali się, że o 100 mln zł zwiększono pulę środków dla przedsiębiorców, którzy pod koniec października złożyli wnioski o dofinansowanie. Dotację dostało w sumie 335 projektów. To sporo. Problem jednak w tym, że dofinansowanie otrzymały jedynie projekty, które zostały zgłoszone jako pierwsze.
- Wczoraj pani prezes PARP oświadczyła, że no niestety tylko pierwsze dwa dni przyjmowania wniosków były wiążące, a osoby, które złożyły wnioski trzeciego czy czwartego dnia nie będą uczestniczyły w podziale puli pieniędzy - skarży się Tomasz Piwoński.
Będzie lepiej
Co na to PARP? Rzeczniczka Agencji Monika Karwat-Bury tłumaczy, że gdyby dotacje dostali wszyscy przedsiębiorcy, którzy złożyli poprawne wnioski, pieniędzy nie starczyłoby na przyszłe edycje programu. Zapewnia także, że taka sytuacja nie powtórzy się w przyszłości. - W przyszłym konkursie będą wprowadzone oceny punktowe i lista rankingowa będzie tworzona na podstawie liczby uzyskanych punktów - będzie można otrzymać maksymalnie 100 punktów w ocenie merytorycznej i to będzie decydowało o przyznaniu dofinansowania - mówi. I dodaje, że punktów za szybkość złożenia wniosku nie będzie.
Następny nabór planowany jest na przełomie marca i kwietnia.
Źródło: TVN CNBC Biznes, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN CNBC Biznes, fot. sxc.hu