Około 14 miliardów złotych zarobiły do tej pory dla siebie otwarte fundusze emerytalne na zarządzaniu pieniędzmi przyszłych emerytów. Czy ich usługi rzeczywiście były tyle warte? Reporterzy TVN24 sprawdzili, na co OFE wydają zarobione pieniądze, ile płacą swoim akwizytorom i prezesom oraz co myślą ci ostatni o najnowszych planach rządu.
Od 1999 roku, czyli początku działalności, do kas 14 funduszy emerytalnych przyszli emeryci wpłacili prawie 162 miliardy złotych. W tym czasie Towarzystwa zarobiły dla nich około 60 miliardów złotych. Na ile wyceniły swoją pracę?
Zgodnie z ustawą PTE mogą pobierać tylko dwie opłaty: na pierwszą składa się maksymalnie 3,5 procent od każdej składki przekazanej do funduszu. Druga wynosi maksymalnie 0,5 proc. Teoretycznie niewiele. Ale jest to składka pobierana od sumy już uzbieranej. Przez 12 ostatnich lat fundusze wzbogaciły się w sumie o około 14 miliardów złotych. Co stało się z tymi pieniędzmi? Ile kosztuje praca?
Wynagrodzenie takie sobie?
Dzisiaj lwią część kosztów towarzystw stanowią prowizje dla akwizytorów. Prezesi tłumaczą, że zarobki pracowników Powszechnych Towarzystw Ubezpieczeniowych nie odbiegają od "średniej na rynku usług finansowych". O swoich pensjach mówią jednak niechętnie.
- Moje wynagrodzenie jest odpowiednie do pracy, jaką wykonuję - ucina Agnieszka Nowajczyk-Simeonow, prezes PTE "Allianz". - To kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie. Niskie kilkadziesiąt - przyznaje Paweł Pytel, prezes PTE "Aviva". Oboje zgodnie zaznaczają, że w innych instytucjach sektora finansowego, np. w bankach, można zarobić dużo lepiej. Co trzyma ich zatem w fotelach, czy obawiają się działań rządu? To także sprawdzali reporterzy TVN24.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24