Coraz mniej miast jest chętnych do organizacji wielkich imprez sportowych, bo to wielkie koszty i kłopoty. Na placu boju coraz częściej zostają bogaci szejkowie lub nieliczący się z kosztami dyktatorzy.
Kraków, rezygnując ze starań o organizację Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2022 roku, dołączył do Monachium, Sztokholmu oraz szwajcarskich St. Moritz i Davos. Dyskusja trwa jeszcze w Oslo. W grze są ponadto niepewny politycznie Lwów oraz bogate kazachskie Ałmaty i Pekin - niedawny gospodarz letnich Igrzysk Olimpijskich. - Igrzyska to impreza, z której korzysta mała liczba ludzi, a to mieszkańcy płacą ostateczne rachunki - mówi Tomasz Leśniak, koordynator kampanii "Kraków Przeciw Igrzyskom".
Szybciej, wyżej, drożej
Mimo to kolejni gospodarze starają się, by organizowane przez nich igrzyska były niepowtarzalne i lepsze od poprzednich. A na imprezy w tak bizantyjskim stylu dziś stać tylko tych, dla których pieniądze się nie liczą. - Ten wielki światowy sport musi się zastanowić nad tym dokąd zmierza, czy pozostaną tylko szejkowie i dyktatorzy, czy normalne kraje, normalne narody, normalni ludzie będą mieli szansę też te igrzyska zorganizować - uważa Andrzej Person, senator i członek prezydium zarządu Polskiego Komitetu Olimpijskiego.
Igrzyska w Krakowie miały być pierwszymi od wielu lat za rozsądne pieniądze. Według różnych szacunków miały pochłonąć od ponad dwóch do nawet siedmiu miliardów dolarów. Ile dokładnie - nie wiadomo, bo sama przewodnicząca Komitetu Konkursowego Jagna Marczułajtis z rozbrajającą szczerością stwierdziła, że "z kalkulatorem nie siedziała i nie dodawała tych liczb". W przypadku igrzysk wiadomo jednak, że ostateczne koszty zawsze są większe niż pierwotne szacunki.
Miażdżące badania
30 lat temu Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Sarajewie pochłonęły ponad 150 milionów dolarów. 10 lat później w Lillehammer - ponad miliard dolarów i z każdymi igrzyskami ta kwota rośnie. Rekord pobito w Soczi, gdzie zamiast planowanych 12 wydano ponad 50 miliardów dolarów. Większości tych wydatków nie są w stanie pokryć nawet sponsorzy, którzy za partnerstwo przy Mistrzostwach Świata w piłce nożnej, czy letnich igrzyskach płacą ogromne pieniądze. - Na olimpiadzie w Londynie miasto Londyn i MKOL zarobiły 1,6 mld funtów na samych pakietach sponsorskich - przypomina Daniel Martyniuk z działu konsultingu firmy "Deloitte".
W dodatku bezpośrednie przełożenie na zainteresowanie turystów to, jak wynika z badań, mity. Po igrzyskach w norweskim Lillehammer w ciągu kilku lat zbankrutowało 40 proc. hoteli zbudowanych na potrzeby imprezy. Z kolei w Atenach po letnich igrzyskach zanotowano nawet spadek liczby turystów o 10 procent. - Wyniki tych badań są miażdżące. One pokazują, że nie ma efektu ekonomicznego, ani efektu zmiany wizerunku danego kraju - tłumaczy prof. Marek Kozak, specjalista w zakresie rozwoju regionalnego z Uniwersytety Warszawskiego.
Najbliższe letnie igrzyska mają się odbyć w Rio De Janeiro, ale Brazylijczycy, którzy w tym roku organizują Mistrzostwa Świata w piłce nożnej, protestują przeciwko wydaniu kolejnych 16 miliardów dolarów na obiekty sportowe. Dlatego swoją gotowość do przejęcia imprezy zgłosił już Londyn, który po igrzyskach w 2012 roku ma gotową infrastrukturę.
Autor: rf//rzw / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Makaristos