Problemy ze sprzedaniem drobiu mają hodowcy z gminy Bieżuń na Mazowszu, gdzie wystąpiła ptasia grypa. Część lekarzy weterynarii nie honoruje świadectw weterynaryjnych potwierdzających bezpieczeństwo drobiu i jaj z ich ferm.
- Główny problem to kłopoty, jakie napotykają hodowcy z naszego terenu z realizacją dostaw drobiu, w tym brojlerów oraz jaj wylęgowych - tłumaczy starosta żuromiński Janusz Welenc. Według niego, wystawione hodowcom świadectwa wywozowe potwierdzające, że drób i jaja są bezpieczne, nie są honorowane przez niektórych lekarzy weterynarii. - Taki transport wyjeżdża, a lekarz na danym terenie mówi, że nie może go wpuścić. To poważna sprawa - stwierdził Welenc.
Sprawą zajmie się wicepremier? Welenc dodał, że poprosił wicepremiera, ministra gospodarki Waldemara Pawlaka i ministra rolnictwa Marka Sawickiego o spotkanie w tej sprawie. Starosta liczy, że dojdzie do niego jeszcze w tym tygodniu. - Nie ukrywam, że sprawa jest dla nas pilna - oświadczył Welenc.
Innym problemem, na który uwagę zwrócił starosta żuromiński, jest termin wypłat odszkodowań. Hodowcom należą się one za ubity drób z ferm, gdzie pojawił się wirus ptasiej grypy. Janusz Welenc wspomniał też o kosztach poniesionych przez samorząd na zwalczanie ognisk tej choroby.
Dwa ogniska w gminie Bieżuń W gminie Bieżuń na Mazowszu ognisko ptasiej grypy wykryto 8 grudnia na fermie kur niosek w miejscowości Karniszyn. Dwa dni później wirus znaleziono też w Sadłowie, także na fermie kur niosek. Z ferm tych zakończono już wywóz do zakładu utylizacyjnego blisko 600 tys. zagazowanych kur. Trwają przygotowana do utylizacji około 1 mln sztuk jaj oraz 140 ton paszy.
Pierwsze ogniska ptasiej grypy na Mazowszu wykryto 1 i 2 grudnia na fermach indyków w Uniejewie i Myśliborzycach koło Płocka. Ubojowi poddano tam kilkanaście tysięcy sztuk drobiu.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24