Zastępowanie środków unijnych pieniędzmi z polskiego budżetu oznaczałaby stratę co najmniej 100 miliardów złotych. Trudno byłoby to Polakom wytłumaczyć - powiedział "Rzeczpospolitej" wicepremier, minister rozwoju, pracy i technologii Jarosław Gowin. Odniósł się w ten sposób do pomysłu wiceministra aktywów państwowych Janusza Kowalskiego, który zaproponował "lepiej zarządzany i tańszy" własny fundusz odbudowy.
Kilkanaście dni temu Janusz Kowalski skomentował na Twitterze wypowiedź premiera Holandii Marka Rutte, który potwierdził, że państwa unijne biorą pod uwagę "opcję atomową", czyli wyłączenie Polski i Węgier z porozumienia w sprawie budżetu UE.
"Polska jest suwerennym państwem - nie widzę problemu, by w ramach V4 czy formatu Trójmorza stworzyć własny fundusz odbudowy. Będzie lepiej zarządzany, a pozyskany na rynku pieniądz będzie tańszy" - napisał wiceszef MAP.
Do tej kwestii odniósł się Jarosław Gowin. - Fundusz, który byłby dopełnieniem europejskiego – tak. Ale zastępowanie środków unijnych pieniędzmi z polskiego budżetu? Oznaczałaby to stratę co najmniej 100 miliardów złotych. Mówiąc delikatnie, trudno byłoby to Polakom wytłumaczyć - powiedział wicepremier w rozmowie z "Rz".
Jak dodał, fundusz europejski "służy powrotowi polskiej gospodarki na ścieżkę szybkiego wzrostu, zwiększeniu jej innowacyjności, unowocześnieniu".
Prowizorium budżetowe
Państwa członkowskie Unii Europejskiej - w związku ze sprzeciwem Polski i Węgier - nie osiągnęły w jednomyślności w sprawie wieloletniego budżetu Unii Europejskiej na lata 2021-2027 i decyzji w sprawie funduszu odbudowy po epidemii COVID-19.
Polska i Węgry zgłosiły zastrzeżenia w związku z przyjętym większością kwalifikowaną rozporządzeniem dotyczącym powiązania wypłaty środków unijnych z praworządnością. Zapowiadają też weto pakietu budżetowego.
Jeśli nie dojdzie do porozumienia w sprawie pakietu budżetowego do końca bieżącego roku, od przyszłego roku w UE będzie obowiązywało prowizorium budżetowe, a więc fundusze będą wypłacane w oparciu o zapisy przyjęte na rok 2020.
- Wbrew niektórym głosom nie widzę żadnych korzyści z prowizorium budżetowego. Owszem, zaciągnięte zobowiązania będą finansowane, podobnie jak ważne dla Polski dopłaty dla rolników. W innych obszarach wszystkie państwa unijne musiałyby się jednak liczyć z cięciem środków finansowych - powiedział Gowin.
- Dlatego liczę na wypracowanie kompromisu do końca roku, tym bardziej że prezydencja niemiecka dobrze rozumie specyfikę i wagę krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Z drugiej strony nie należy popadać w fatalizm ani pesymizm. Nawet jeżeli nie wypracujemy kompromisu do 31 grudnia, to świat się nie kończy i być może jakieś rozwiązanie pojawi się w następnych tygodniach w trakcie rozmów pod kierunkiem prezydencji portugalskiej - dodał.
Europejska solidarność
Gowin, pytany czy Polska powinna wetować budżet i fundusz odbudowy UE, odparł, że "nie ma prostego 'tak' albo 'nie'". Przypomniał, że kształt budżetu unijnego oraz Fundusz Odbudowy i Odporności, które wynegocjował premier Mateusz Morawiecki, "są dla Polski bardzo korzystne".
- Pamiętamy też o potrzebie europejskiej solidarności, w imię której pilna pomoc powinna być skierowana do krajów Południa, które z powodu pandemii ucierpiały najbardziej - podkreślił.
Jego zdaniem nie sposób jednak oprzeć się wrażeniu, że "spór z Polską i Węgrami posłużył części polityków europejskich, a zwłaszcza biurokracji brukselskiej, do próby pozatraktatowego poszerzenia kompetencji wspólnotowych".
- Traktat wymaga jednomyślności. Tymczasem w oparciu o proponowane zapisy dotyczące praworządności można by głosami większości pozbawiać różne państwa części budżetu - zwrócił uwagę minister rozwoju, pracy i technologii.
Dopytywany, czy wyjściem byłoby dookreślenie zasady rozporządzenia dotyczącego warunkowości budżetu, wicepremier ocenił, że wiążące protokoły interpretacyjne to rozwiązanie, które "byłoby akceptowalnym kompromisem".
Wizyta w Brukseli
Gowin opowiedział także o programie swojej zaplanowanej na czwartek podróży do Brukseli. Jak poinformował, spotka się "z co najmniej czterema komisarzami, w tym z dwoma wiceprzewodniczącymi KE, czyli Valdisem Dombrovskisem i Marosem Sefcoviciem".
- Będę z nimi rozmawiał m.in. o polskich oczekiwaniach wobec nowej polityki handlowej UE, o relacjach UE z USA i Chinami, a także o nowych inwestycjach w obszarze nowoczesnych technologii, zwłaszcza baterii elektrycznych. Z kolei komisarzowi Nicolasowi Schmitowi przedstawię polskie stanowisko w sprawie dyrektywy o płacy minimalnej. Poruszę też problemy niektórych branż, które natrafiają na bariery protekcjonistyczne, jak choćby branża meblowa czy przewozu towarów - powiedział.
Źródło: Rzeczpospolita