Eksplozja internetu w Chinach trwa: w ciągu ostatniego roku liczba internautów w Państwie Środka zwiększyła się o 28 procent - 384 milionów. Niemal co trzeci Chińczyk surfuje w Sieci. Tymczasem firma Google zaprzecza doniesieniom, jakoby już zdecydowała o wycofaniu się z chińskiego rynku.
Jeszcze szybciej rośnie odsetek tych, którzy z internetem łączą się za pomocą urządzeń bezprzewodowych. Takich internautów jest w Chinach już 233 miliony - czyli o 120 milionów więcej niż rok wcześniej. 8 procent chińskich internautów łączy się z Siecią wyłącznie drogą bezprzewodową.
Informacje o dramatycznym wzroście liczby internautów przynoszą rządowe media Chin właśnie w kontekście konfliktu z Google o hakerskie ataki i cenzurowanie internetu. Do sporu włączył się też amerykański rząd, zapowiadając, że "w najbliższych dniach" zamierza złożyć formalny protest.
Decyzja nie jest podjęta
Tymczasem Google zaprzecza, jakoby zdecydowało już o wycofaniu się z Chin. Amerykański gigant internetowy zdementował informacje o tym, jakoby klamka już zapadła, o czym informowały niektóre media. Google zapowiedziało też, że "w najbliższych tygodniach" odbędzie rozmowy z przedstawicielami rządu w Pekinie.
Firma w ubiegłym tygodniu zapowiedziała, że zamierza zaprzestać cenzurowania wyników swej wyszukiwarki, przedstawianych chińskim użytkownikom. Firma stwierdziła, że jest wręcz gotowa wycofać się z chińskiego rynku, jeśli nie dojdzie w tej sprawie do porozumienia z władzami w Pekinie.
Oświadczenie to padło po wykryciu serii ataków na znajdujące się w serwisach Google konta e-mailowe chińskich bojowników o prawa człowieka.
Pekin odpowiedział, że kraj jest otwarty na te zagraniczne firmy, które szanują chińskie prawo. Według agencji Reutera w weekend większość filtrów na chińskiej stronie Google'a wciąż działała, choć cenzura wyszukiwania informacji związanych z masakrą na placu Tiananmen wydawała się łagodniejsza.
Nie mieszajmy biznesu z polityką
Chińskie media tymczasem ostro krytykują amerykański koncern. "Do dziś zamiary Google nie są jasne" - pisze oficjalna agencja prasowa Xinhua.
"Bez sensu jest wyolbrzymianie drobiazgów i zamienianie problemów biznesowych w polityczny, czy dyplomatyczny spór" - komentuje Xinhua. Oskarżenia o hakerskie ataki agencja określa jako całkowicie nieudokumentowane.
Prezentacja danych o rozwoju chińskiego rynku ma najwyraźniej pokazać, jak wielkie znaczenie ma on nawet dla takich światowych potentatów jak Google. Jego najpopularniejsza usługa, czyli wyszukiwarka internetowa w Chinach musi zmagać się z miejscowym konkurentem Baidu. Jak trudna to walka pokazuje fakt, iż Google zdołało zdobyć 31-procentowy udział w rynku.
Źródło: DPA
Źródło zdjęcia głównego: TVN24