Polskie przedsiębiorstwa nie radzą sobie z wysokimi cenami energii - alarmuje "Rzeczpospolita". Problem skokowych podwyżek dotyka największych odbiorców przemysłowych. Rachunki za prąd w niektórych branżach skoczą w przyszłym roku nawet o 50 – 60 procent, a to oznacza konieczność cięcia kosztów i zwolnienia.
Impexmetal musi zamknąć jeden z zakładów Huty Aluminium w Koninie i zwolnić 350 osób, bo nie może zapłacić wyższych o połowę cen energii w przyszłym roku. Gdyby zgodził się na podwyżki, produkcja przestałaby być opłacalna.
– Wszystko przeanalizowaliśmy i nie ma innego wyjścia – od stycznia w Koninie trzeba wstrzymać produkcję czystego aluminium – mówi gazecie szef rady nadzorczej Impexmetalu Arkadiusz Krężel. – Energia stanowi 20 proc. kosztów produkcji aluminium i jest podstawowym ich elementem. Gdybyśmy zawarli umowy na 2009 r. z dostawcami po cenie takiej, jaką nam zaoferowali, czyli prawie 50 proc. wyższej, produkcja odbywałaby się ze stratą rzędu kilkudziesięciu milionów złotych.
Koszty ostro w górę
Przypadek Impexmetalu nie jest odosobniony. Wiele innych dużych energochłonnych zakładów otrzymało oferty zakupu energii w 2009 r. po cenach znacznie wyższych od obecnych. Jacek Kaliś z ZGH Bolesław mówi wręcz, że już w czerwcu, gdy tylko firmy zaczęły rozmowy z potencjalnymi dostawcami, usłyszały, że muszą szybko zakontraktować energię z uwzględnieniem wysokiej podwyżki albo w ogóle mogą jej nie dostać. – Uwzględniając wszystkie opłaty, musielibyśmy płacić ponad 320 zł za megawatogodzinę – tłumaczy Jacek Kaliś. A to oznacza ponad 60-proc. podwyżkę w porównaniu z tym rokiem.
Gdyby zakład w Bolesławcu zamówił energię po takiej cenie, to musiałby na nią w przyszłym roku wydać ok. 160 mln zł. Huta Łaziska musiałaby zapłacić 280 mln zł, aż o 100 mln zł więcej niż obecnie. Problemy z kontraktami na 2009 r. mają też specjalne strefy ekonomiczne - zauważa "Rz". – Tak wysoka podwyżka przy dekoniunkturze na rynku cynku będzie mieć fatalne skutki. Braliśmy pod uwagę wzrost cen energii, ale tylko do kwoty 220 zł za megawatogodzinę – mówi Jacek Kaliś.
Ceny wolne, ale konkurencji brak
Ceny energii dla wszystkich firm zostały uwolnione dwa lata temu, formalnie mogą one wybrać sobie sprzedawcę. Na rynku nie mają jednak specjalnego wyboru, skoro – jak mówi w rozmowie z "Rz" Arkadiusz Krężel – różnica cenowa w ofertach wynosiła zaledwie kilka złotych na megawatogodzinie. – To, co dzieje się teraz, jest efektem konsolidacji, którą przeprowadził Skarb Państwa dwa lata temu – dodaje szef rady Impexmetalu. – Produkująca najwięcej energii w kraju grupa dyktuje warunki na rynku. I mamy do czynienia z oligopolem.
Prezes największej firmy w branży w kraju – Polskiej Grupy Energetycznej – Tomasz Zadroga zapewnia, że nie dyktuje ona cen. – Muszą one jednak wzrosnąć w przyszłym roku, ponieważ zwiększyły się koszty wydobycia zarówno węgla kamiennego, jak i brunatnego, mamy prawie 15-proc. deficyt pozwoleń na emisje dwutlenku węgla, więc musimy ponieść wydatki na ich dokupienie, a poza tym uruchamiamy inwestycje.
Najwięksi odbiorcy energii liczą jeszcze na pomoc ministra gospodarki i premiera. W przyszłym tygodniu spotykają się, by opracować specjalny apel o interwencję - pisze "Rz".
Źródło: "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu