Część kooperantów stoczni w Szczecinie dopomina się, by rząd wypłacił ich pracownikom, którzy utracili pracę bezpośrednio wskutek upadku stoczni, odszkodowania takie same jak stoczniowcom - pisze "Rz". Zdaniem ekspertów, szanse na takie rekompensaty są jednak małe.
"Rzeczpospolita" jako przykład podaje jednego z największych kooperantów stoczni – poznańskiego producenta silników H.Cegielski, który zapowiedział już zwolnienie jednej piątej załogi. Cięcia etatów przeprowadzić musieli także inni dostawcy stoczni. Ich zwalniani pracownicy - w przeciwieństwie do stoczniowców - nie dostaną jednak żadnych odszkodowań od rządu.
– Przy tworzeniu stoczniowej specustawy pominięto pracowników zakładów takich jak nasz, bez których stocznie nie funkcjonowałyby, bo obsługiwaliśmy je w 100 procentach – mówi „Rz” Wojciech Piotrowicz z firmy Spamor. Spamor i cztery inne firmy (Konmet, ZUSIO, B.T.H. HOLD i Taran), których roszczenia wobec stoczni wynoszą w sumie ok. 0,7 mln zł, napisały już w tej sprawie do Rzecznika Praw Obywatelskich i resortu skarbu. Liczą, że stopniowo dołączą do nich kolejni, znajdujący się w podobnej sytuacji.
Bez szans?
Cezary Wiśniewski, partner w kancelarii Linklaters, nie sądzi, by kooperanci stoczni mieli większe szanse na uzyskanie odszkodowań, bo wzięli na siebie takie samo ryzyko jak każdy kontrahent, który pozostaje w relacji z upadającą firmą. – Mamy do czynienia z ustawą specjalną, która z definicji zawęża krąg beneficjentów. Gdzieś trzeba było wyznaczyć granicę – i w tym przypadku ustalono, że będzie nią kryterium podmiotu zatrudniającego, czyli odszkodowania przysługiwały tylko zatrudnionym w stoczniach – mówi „Rz” Wiśniewski.
– Problem leży jednak gdzie indziej. Jak każda specustawa, te rozwiązania były obciążone grzechem pierworodnym: wyróżnieniem osób objętych tymi przepisami w stosunku do innych. Z tego punktu widzenia pretensje mógłby zgłaszać pracownik praktycznie każdego upadającego zakładu w kraju, któremu, odmiennie niż stoczniowcom, ustawodawca nie okazał żadnych szczególnych względów - dodaje prawnik.
Źródło: "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24