Możliwe, że w przyszłym roku w cenę paliwa wejdzie nowy podatek - tzw. opłata zapasowa - pisze "Gazeta Prawna". Ministerstwo Gospodarki chciałoby sfinansować w ten sposób stworzenie i utrzymanie systemu interwencyjnych zapasów paliwa, niezbędnych dla bezpieczeństwa energetycznego kraju.
Tzw. opłata zapasowa, obok akcyzy, opłaty paliwowej i VAT obciążyłaby cenę detaliczną paliwa - i kieszenie kierowców. Podobne rozwiązanie jest stosowane w Niemczech. Do każdego litra paliwa płaci się tam 0,005 euro. Jeśli w Polsce miałyby obowiązywać opłaty na podobnym poziomie, do każdego litra musielibyśmy dopłacać ponad 2 grosze.
Według analityków rynku paliw, gdyby model niemiecki został wprowadzony, ceny na stacjach benzynowych wcale nie musiałyby skoczyć. Już dziś bowiem tankując płacimy za tworzenie zapasów paliw. – Obecny system zapasów wpływa na ceny detaliczne, tylko tego nie widać – stwierdza na łamach "GP" Rafał Miland, zastępca dyrektora Departamentu Ropy i Gazu w resorcie gospodarki.
Ukryte koszty
Koszt tworzenia rezerw paliw ukryty jest w marży, jaką koncerny naftowe nakładają na benzyny, oleje napędowe i autogaz. Problem w tym, że jego wysokość określana jest według uznania. – Nikt nie wie, ile kosztuje obowiązujący system tworzenia zapasów interwencyjnych i ile płacimy za niego w cenie paliwa. Tzw. wariant niemiecki podaje tę wartość wprost - pisze "GP".
Dzięki temu model ten jest najbardziej przejrzysty, a do tego generuje mniej kosztów i obciążeń administracyjnych niż obecny – twierdzi Lesław Lewandowski, ekspert rynku w firmie LL Consult.
Źródło: "Gazeta Prawna"
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu