Kurs złotego skacze ostatnio w górę i w dół i będzie tak jeszcze przez pewien czas - uważają analitycy. Tymczasem banki znalazły znakomity sposób, żeby zmienność kursu wykorzystać na swoją korzyść i zarabiać na spłacanych przez nas kredytach walutowych, ile się da. Ale wkrótce to się skończy - zapowiada nadzór finansowy.
Gdy zaciągamy kredyt w walutach, bank przelicza go na złote po kursie kupna. Jest on zawsze niższy od kursu sprzedaży, po którym później spłacamy raty. Różnica pomiędzy jednym a drugim kursie nazywa się spreadem, czyli po prostu widełkami.
Spread czyli widełki
Okazuje się, że banki zarabiają krocie nie tylko na marżach i prowizjach, ale także na widełkach kursowych.
- Spread może wynosić np. 10 groszy, 20 groszy, w ostatnim czasie można znaleźć banki, w których ta różnica między kursem kupna a sprzedaży może wynosić nawet 30 gr. W przypadku tych banków, gdzie te spready są najwyższe, okazuje się, że (...) ten dodatkowy koszt przewyższa niekiedy 10 proc. kwoty kredytu - mówi w TVN CNBC Biznes Jarosław Sadowski z Expandera.
Im większe wahania kursu walutowego, tym bank może bardziej rozszerzać kursowe widełki. Banki mogą dowolnie ustalać wysokość spreadu. Nie regulują tego żadne przepisy.
Złoty, który od lipca zaczął stopniowo tracić na wartości ustanowił rekord 22 października. Wtedy na rynkach płacono prawie 4 zł za euro. Od tamtego czasu w ciągu tygodnia odzyskał ponad 53 grosze i za euro płacono 3,4511 zł. A potem znowu zaczęła się trwająca do dziś huśtawka - ponad 30 groszy to w górę, to w dół. A wraz z tymi skokami banki rozszerzały widełki kursowe.
Złoty jeszcze poskacze
Jak jeszcze potrwają takie wahania? Analityk Domu Maklerskiego X-trade Brokers Jarosław Kołakowski pisze, że decydujące dla losów złotego może być wzmocnienie się do bariery 3,5778 za euro. Jeśli złoty ją pokona, może czekać go dalsze umocnienie i pokonywania kolejnych granic. Aż do nawet do 3,35 za euro. - Tu powinna się rozegrać ostateczna batalia o utrzymanie długoterminowego trendu - pisze Kołakowski. A długoterminowym trendem było umacnianie się złotego.
Jednak gdyby złoty osłabł do 3,7036 za euro i słabł dalej, moglibyśmy zobaczyć znowu euro po 4 złote. Ten scenariusz jest jednak mniej prawdopodobny.
Waluty na huśtawce
Wielka zmienność kursów walut naśladuje notowania giełdowe. Jak długo potrwa, tego niestety nikt nie jest w stanie przewidzieć. Sytuacja wyglądała przez poprzedni tydzień tak, że notowania głównych walut, czyli dolara, euro i jena zależały od sytuacji na giełdach. Gdy na giełdach następowały spadki, dolar umacniał się do euro, a jen do dolara. Wtedy traciły też inne, mniej bezpieczne waluty, a więc i złoty. Gdy na giełdach panowały wzrosty - euro wzmacniało się do dolara, a więc rósł też kurs złotego.
- Często prowadziło to do kuriozalnych sytuacji, gdy bardzo słabe dane ze Stanów Zjednoczonych stawały się impulsem do kupna dolara, gdyż jednocześnie prowokowały one spadki na giełdzie. Nie sposób oszacować kiedy opisana korelacja się zakończy. Dlatego do czasu aż nie będzie zdecydowanych sygnałów, że przeszła ona do historii, należy założyć, że będzie kontynuowana - pisze Marcin R.Kiepas, analityk xtb.
Do czasu, aż kursy walut "oderwą się" od notowań giełdowych, sytuacja na giełdach się wyjaśni, nikt nie będzie w stanie przewidzieć, kiedy kurs złotego przestanie się wahać o kilkadziesiąt groszy w górę lub w dół i to z dnia na dzień.
Nadzór chce ograniczyć spready
Ale to nie znaczy, że banki będą mogły dalej wykorzystywać sytuację i ustalać szerokie widełki kursowe, a my będziemy znacznie więcej płacić za kredyt. Komisja Nadzoru Finansowego chce ograniczyć spredy i dowolność ich kształtowania przez banki.
KNF chce w grudniu poprawić rekomendację dla banków, która ma je zobowiązać do podawania w umowach kredytowych pełnej informacji o stosowanych kursach walut.
- Rekomendacja S będzie nowelizowana tylko w zakresie spreadów walutowych. Jeszcze przed podpisaniem umowy klient musiałby być poinformowany o tym, że jest spread i jaki jest mechanizm kształtowania tego dodatkowego kosztu. Natomiast w tej chwili największy ból polega na tym że spready nie są zapisywane w umowach walutowych i banki maja w tym zakresie dowolność. Chcielibyśmy, by był to element umowy kredytowej - mówi TVN CNBC Biznes rzecznik KNF Łukasz Dajnowicz.
Źródło: TVN CNBC Biznes
Źródło zdjęcia głównego: TVN24