Międzynarodowa kontrola nad wielkimi bankami, trudniejszy transfer pieniądzy do tzw. rajów podatkowych oraz koniec pomocy dla bankrutujących państw - m.in. takie założenia przyświecają szczytowi G20, który rozpoczął się w Londynie. Przywódcy 20 państw spotykali się, by ustalić wspólny plan wyjścia z kryzysu.
W szczycie uczestniczą m.in. prezydenci USA i Rosji, Barack Obama i Dmitrij Miedwiediew oraz przywódcy innych czołowych (m.in. Niemcy, Wielka Brytania) i wschodzących gospodarek świata (m.in. Chile, RPA, Czechy). Po serii sesji plenarnych, które ruszą o godz. 10.50, odbędzie się końcowa konferencja prasowa i briefingi delegacji narodowych (od godz. 17.30).
Tymczasem przeciwnicy szczytu G20 planują kolejne demonstracje przed centrum konferencyjnym ExCel i giełdą londyńską.
Liczą na porozumienie z Obamą
Pierwszy szczyt G20, który odbył się w listopadzie ubiegłego roku, nie wskazał żadnych konkretnych wyjść z ogólnoświatowego kryzysu. Zabrakło porozumienia USA i państw europejskich. Obecny na szczycie prezydent George W. Bush, broniąc liberalnych zasad gospodarczych, zdecydowanie odrzucał modyfikację amerykańskiego systemu. A tego właśnie domagały się Unia Europejska i inne państwa, upatrując w obecnym systemie gospodarczym USA przyczynę krachu, który zapoczątkował kryzys.
Teraz uczestnicy szczytu liczą na porozumienie z nowym prezydentem USA Barackiem Obamą. Czy Amerykanie ustąpią? Wiele na to wskazuje, bo wiedzą już, że by opanować sytuację nie mogą działać w pojedynkę. - Mamy obowiązek skoordynowania naszych działań i skoncentrowania się na kwestiach wspólnych, a nie na drugorzędnych rozbieżnościach - mówił w środę Obama, po spotkaniu z gospodarzem szczytu, premierem Wielkiej Brytanii Gordonem Brownem.
Ale nic za darmo. W zamian za te ustępstwa, USA zyskają poparcie Unii Europejskiej dla dolara, wbrew dążeniom Rosji i Chin, które chciały, by jego miejsce zajęła nowa waluta rezerwowa świata.
Źródło: PAP, "Dziennik"
Źródło zdjęcia głównego: EPA