Trwający od tygodnia strajk Poczty Polskiej oficjalnie toczy się o podwyżkę pensji. Jednak według "Dziennika" prawdziwa stawka w tej grze jest znacznie wyższa – 15-procentowy pakiet akcji w chwili gdy poczta zostanie sprywatyzowana.
Oficjalnie protestujący domagają się 537 zł podwyżki, gdy dyrekcja poczty proponuje im 400 zł. Rozmowy między związkowcami i Dyrekcją Poczty na ten temat mają zostać wznowione we wtorek.
O akcje...?
Według gazety jednak to prywatyzacja i profity z niej płynące są powodem protestu związkowców z "Solidarności”. - Jest wielki nacisk na rząd, by jak najszybciej dać pracownikom pakiet akcji pracowniczych - mówi rozmówca "Dz" z resortu infrastruktury, a więc właściciela Poczty.
Akcje mogłyby być rekompensatą dla ludzi, którzy podczas przekształcania firmy z pewnością stracą pracę. Nieoficjalnie spekuluje się, że może to dotyczyć nawet 20 procent pracowników. - Wiemy, że zwolnienia są konieczne i w końcu będzie wielka restrukturyzacja, ale niech przynajmniej ludzie nie odchodzą z pustymi rękami - mówi bez ogródek jeden z protestujących.
... czy o godność?
Oficjalnie szefowie pocztowej "Solidarności” stanowczo zaprzeczają tej teorii. - Chodzi nam o podwyżki płac i poszanowanie pracownika - mówi wiceszef związku Wiesław Gutowski. Zapewnia, że temat akcji nie pojawił się ani w negocjacjach, ani w wewnętrznych rozmowach władz "Solidarności”. Wiadomo jednak, że na 16 czerwca resort infrastruktury planuje okrągły stół w sprawie przyszłości firmy.
- Jednym z ustaleń, jakie tam zapadną, może być przyspieszenie daty wejścia na giełdę, planowanego dziś raczej na 2011 roku - przyznaje anonimowy rozmówca z Ministerstwa Infrastruktury. Nie wyklucza tego także Gutowski. - To będzie okrągły stół nie tylko o strajku, ale o przyszłości firmy, więc temat prywatyzacji może się pojawić - mówi.
Źródło: Dziennik
Źródło zdjęcia głównego: TVN24