Szykuje się druga w tym roku podwyżka cen. Wszystko wskazuje na to, że od maja w całym kraju o kolejne kilka procent zdrożeje energia dla klientów indywidualnych - pisze "Rzeczpospolita".
O skali podwyżek zdecyduje prezes Urzędu Regulacji Energetyki, który otrzymał już nowe wnioski o zmianę cenników. Do urzędu takie dokumenty przesłały właśnie trzy spółki sprzedające energię – Enea (obejmująca północno-zachodnią Polskę), gdańska Energa oraz Energia Pro (z południa Polski).
Nieoficjalnie wiadomo, że podobne plany mają inne firmy dystrybucyjne. W środę o podniesieniu cen od maja oficjalnie poinformował koncern szwedzki Vattenfall, który w Polsce obsługuje ponad milion klientów na Górnym Śląsku. Tam ceny wzrosną o 14 proc., a końcowe rachunki o ok. 8 proc. Vattenfall konsekwentnie utrzymuje, że o zgodę urzędu na podwyżki prosić nie musi.
Negocjują podwyżki
Główny powód podwyżek to drożyzna na rynku hurtowym. Jeśli prezes URE zatwierdzi sprzedawcom nowe ceny, to w maju zapłacimy rachunki za prąd o 16 proc. wyższe niż w grudniu 2007 r. prad
Prezes URE Mariusz Swora nie chce prognozować, o ile zdrożeje energia: – Nie spodziewam się, aby te podwyżki znacząco obciążyły budżet odbiorców. To, czy podwyżki wejdą w życie od maja, zależeć będzie od przebiegu negocjacji między urzędem a spółkami. Te ostatnie muszą udowodnić, że rzeczywiście są powody do zmiany cennika.
Na krawędzi kryzysu energetycznego Zdaniem szefa Urzędu Regulacji obiektywną przesłanką proponowanych podwyżek mogą być nowe limity emisji dwutlenku węgla. – Elektrownie, aby działać, muszą kupować uprawnienia do emisji, a one kosztują – mówi Mariusz Swora.
– To oczywiście podraża koszty produkcji energii elektrycznej. Nie ma co prawda jeszcze rozporządzenia w tej sprawie, ale niedługo się ukaże. Energetycy straszą, że gdy energia na rynku hurtowym będzie drożeć, złożą w urzędzie kolejne wnioski o podwyżkę cen w drugim półroczu.
Polski system elektroenergetyczny jest na granicy wydolności, nowych elektrowni szybko nie przybędzie, dlatego w najbliższych latach musimy się liczyć z ograniczeniami dostaw energii. Taki czarny scenariusz rozwoju sytuacji można znaleźć w najnowszym raporcie o sektorze. Przygotowali go szefowie największych elektrowni w kraju oraz spółki PSE Operator.
Dokument wskazują na stale rosnące zapotrzebowanie na energię, niewystarczające inwestycje i konieczność stopniowego wyłączania starych bloków w elektrowniach, co za trzy do sześciu lat może spowodować deficyt energii. Na dodatek Unia narzuca coraz ostrzejsze wymogi ochrony środowiska, skutkujące ograniczeniem emisji dwutlenku węgla.
Źródło: "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24