Komisja Europejska zaapelowała do krajów "27" o debatę na temat zwiększenia redukcji emisji gazów cieplarnianych. Zamiast uzgodnionej już 20-procentowej redukcji zmniejszenie miałoby sięgnąć 30 proc. w 2020 roku. Choć KE sama skłania się ku podwyższeniu celu, podkreśla, że dziś priorytetem jest wyjście z kryzysu euro.
To wyraźnie osłabienie przekazu politycznego, jaki chciała wysłać nowa komisarz ds. klimatu Connie Hedegaard. W pierwotnym projekcie dokumentu sugerowała, by UE podjęła zobowiązanie do zwiększenia celu redukcji CO2 z uzgodnionych w 2008 roku 20 proc. do 30 proc., tak aby UE powróciła na scenę globalnych negocjacji klimatycznych i odzyskała wiarygodność w oczach krajów rozwijających się.
- Zwiększyć, czy nie, nasz cel z 20 do 30 proc., jeżeli chodzi o redukcję emisji, to decyzja polityczna, którą przywódcy państw UE będą musieli podjąć, kiedy przyjdzie odpowiedni czas i będą ku temu warunki - oświadczyła komisarz Hedegaard w środę. - Dziś najważniejszy cel polityczny, to wyjście z kryzysu euro - dodała.
Z przygotowanej przez nią analizy kosztów wynika, że na skutek wywołanego kryzysem spowolnienia gospodarczego i spadku popytu na energię redukcja emisji dwutlenku węgla o 30 proc. będzie wymagała zdecydowanie mniej nakładów niż prognozowano w 2008 roku. Koszt całkowity redukcji 30-procentowej oszacowała 81 mld euro rocznie, tylko o 11 mld euro więcej niż kwota, na jaką w 2008 r. wyliczono koszty realizacji pakietu energetyczno-klimatycznego, zakładające ograniczenie emisji o 20 proc.
Jak dowiedziała się PAP, to m.in. komisarz ds. budżetu Janusz Lewandowski sprzeciwiał się przyjęciu przez Komisję Europejską propozycji, by UE jednostronnie zwiększyła swe ambicje redukcji CO2. Zastrzeżenia na wtorkowym posiedzeniu szefów gabinetów komisarzy zgłosiły też gabinety włoskiego komisarza ds. przemysłu Antonio Tajaniego oraz niemieckiego komisarza ds. energii Guenthera Oettingera.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24