Komisja Europejska zatwierdziła plan wyjścia Grecji z kryzysu. Kraj zostanie objęty wzmożonym nadzorem i będzie musiał wprowadzić dalsze oszczędności budżetowe, tak by ograniczyć deficyt z 12,7 do 3 proc. PKB do 2012 r. O finansowym wsparciu nie ma mowy - twardo mówi kanclerz Angela Merkel.
Unijny komisarz ds. gospodarczych i walutowych Joaquin Almunia powiedział, że greckie plany zakładające przede wszystkim surowe cięcia w wydatkach publicznych, są "ambitne, ale do zrealizowania". Zapewnił, że bacznie przyglądając się czy Grecja podejmuje kroki niezbędne do zrównoważenia finansów publicznych, KE chce jej pomóc, stojąc jednocześnie na straży wizerunku i zaufania do euro.
"Nie tylko przyklaskiwanie"
- Pomoc to nie tylko przyklaskiwanie, ale także wdrożenie instrumentu nadzoru realizowania programu - powiedział. Na tym właśnie, czyli egzekwowaniu dyscypliny finansowej przewidzianej w unijnym Pakcie Stabilności i Wzrostu, polega - zdaniem Almunii - unijna solidarność. KE będzie mogła nakazać Grecji nowe środki, kiedy tylko kraj zboczy ze ścieżki reform.
- Po raz pierwszy zdarza się, że wdrażamy system nadzoru tak całościowy i niemal permanentny, ale z uwagi na okoliczności taka jest konieczność - powiedział komisarz. - Jeśli będą podejmowane konieczne decyzje, rynki finansowe zareagują pozytywnie, a jeśli nie będzie decyzji, to rynku będą wywierały dodatkową presję - zachęcał.
Cięcia i podwyżki
KE zatwierdziła ogłoszone wcześniej inicjatywy - w tym zapowiedziane we wtorek przez premiera George Papandreu podwyżkę podatków na paliwa i dalsze cięcia w wynagrodzeniach w sektorze publicznym. Ale domaga się od Grecji ujawnienia dalszych szczegółów zapowiedzianych środków fiskalnych, a także przedstawienia kalendarza ich wdrażania w najbliższych tygodniach. Grecja będzie musiała składać regularne raporty z postępu prac - pierwszy już 16 marca, kolejny w maju, a potem co trzy miesiące.
Mechanizm nadzoru greckich finansów publicznych jest tak surowy i szczegółowy jak nigdy dotąd w Unii Europejskiej, bowiem kłopoty Grecji są największym wyzwaniem stojącym przed strefą euro od jej powstania w 1999 roku. Deficyt i coraz trudniejszy do sfinansowania, na skutek negatywnych ocen agencji ratingowych, dług publiczny (w tym roku ma sięgnąć 120 proc. PKB) narażają na szwank stabilność wspólnej waluty 16 krajów.
Euroland bezpieczny
Almunia uspokajał, że strefie euro nic nie zagraża. - Jestem całkowicie przekonany, że Unia Europejska i strefa euro mają wystarczające instrumenty, by sobie poradzić z tym problemem i go rozwiązać - powiedział, odrzucając spekulacje o konieczności bezpośredniej pomocy finansowej dla Grecji.
Na rok 2010 grecki, socjalistyczny rząd zapowiada ograniczenie deficytu do 8,7 proc. PKB m.in. dzięki większym wpływom z podatków, ograniczeniu wydatków socjalnych oraz zamrożeniu płac i rekrutacji w administracji publicznej. KE domaga się dalszych oszczędności w sektorze publicznym, reform systemu emerytalnego i publicznej służby zdrowia, rynku pracy itd. Papandreu wezwał Greków, by wspólnie stawili czoła największemu kryzysowi od dziesięcioleci. Drastyczne reformy napotykają jednak opór społeczeństwa. Związki zawodowe wezwały już do jednodniowego strajku przeciwko nadmiernym cięciom.
Rewizja statystyk
Odnośnie statystyk, KE uznała, że Grecja nie dopełniła obowiązku "komunikowania wiarygodnych statystyk budżetowych", zaskakując pod koniec zeszłego roku KE, strefę euro i rynki finansowe informacjami o rzeczywistej skali kryzysu. Rząd nagle podwyższył prognozy deficytu finansów publicznych z 3,7 do 12,5 proc. M.in. z dnia na dzień okazało się, że wydatki na publiczną służbę zdrowia były o 2,7 mld euro większe niż podawano wcześniej. Gwałtowne rewizje statystyk mocno podważyły zaufanie do Grecji, która już wcześniej była oskarżana o manipulowanie danymi o deficycie i długu, by wejść do strefy euro w 1999 r.
Grecja zobowiązała się, że naprawi system zbierania, przetwarzania i przekazywania danych i że będą one w pełni niezależne i obiektywne.
Bez pomocy finansowej
Na razie Grecja nie ma co liczyć na finansowe wsparcie w Brukseli. Stanowczo sprzeciwiają się temu Niemcy. Kanclerz Angela Merkel powtórzyła w poniedziałek, że na szczycie UE w tym tygodniu nie zapadną decyzje w tej sprawie. - Pilne decyzje nie są planowane - powiedziała Merkel na konferencji prasowej w Berlinie po rozmowie z przewodniczącym Parlamentu Europejskiego Jerzym Buzkiem.
Jak wyjaśniła, wsparcie dla Grecji byłoby tematem szczytu, gdyby państwu temu bezpośrednio groziła niewypłacalność. - Na szczęście Grecja nie jest w takiej sytuacji - powiedziała Merkel. W jej ocenie w grę wchodzi nadal zaangażowanie w ewentualną pomoc dla Aten Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Merkel potwierdziła też niemiecką propozycję zaostrzenia sankcji dla krajów UE, które notorycznie łamią zasady Paktu Stabilności i Wzrostu. Minister finansów Wolfgang Schaeuble proponował, by w ostateczności możliwe było wyłączenie takiego państwa ze strefy euro.
Buzek zauważył, że Grecja nie prosiła UE o pieniądze. Podziękował on niemieckiej kanclerz za "odpowiedzialność i rozwagę w trudnych momentach". - Europa oferuje solidarność, ale wymaga odpowiedzialności. Pamiętajmy, że destabilizacja strefy euro spowodowała wielkie zakłócenia, także w stosunku do krajów, które do strefy euro chcą wstąpić - powiedział szef PE. Jak dodał, należałoby ustanowić na przyszłość wspólne zasady egzekwowania odpowiedzialności od państw członkowskich UE.
Źródło: PAP