Grecja może w pierwszych dniach kwietnia zwrócić się o pomoc do Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Według agencji Dow Jones decyzja ma zapaść po unijnym szczycie 25 marca, jeśli Bruksela nie zaproponuje wtedy pomocy Grecji.
Tymczasem premier Grecji uważa, że jego kraj z pewnością nie opuści strefy euro. Wcześniej o to, by taki scenariusz był możliwy wobec państw, które notorycznie łamią dyscyplinę budżetową, apelowała Angela Merkel - ale Papandreu odrzucił taką możliwość.
- Grecja nie zamierza opuścić strefy euro, nie tylko ze względów prawnych, ale także dlatego, że w tej chwili jesteśmy na bardzo dobrej drodze, by wszystko uporządkować. Mówię tu zarówno o sytuacji społecznej, jak i gospodarczej. Chcę zdecydowanie powiedzieć, że prawdopodobieństwo opuszczenia strefy euro przez Grecję wynosi zero procent - powiedział Papandreu.
Grecja woli MFW od Unii
Papandreu potwierdził, że Grecja nie wyklucza pomocy MFW - co byłoby zewnętrzna ingerencją w suwerenność monetarną strefy euro. - Grecja nie chce od Unii Europejskiej pieniędzy - ale chce zobaczyć je na stole - powiedział w Parlamencie Europejskim premier Grecji. Georgios Papandreu dodał, że Ateny chcą uniknąć konieczności zwrócenia się do Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
- Jako premier kraju, który jest w strefie euro, jako Europejczyk wolę wybrać europejskie rozwiązanie. Pokazałoby on światu że europa może działać wspólnie. Tak jak mówiłem wcześniej, nie prosimy o pieniądze, ale o to, żeby znalazły się one na stole. Wierzę, że taki instrument wystarczy, by rentowność obligacji spadła, a spekulanci trzymali się z daleka.
Ostrzegł też, że jego kraj nie zdoła dokonać zaplanowanego obniżenia deficytu budżetowego, jeśli nadal będzie musiał zaciągać wysoko oprocentowane kredyty.
W ubiegły piątek Grecja dokonała pomyślnej emisji 10-letnich obligacji za 5 mld euro o rentowności 6,25 proc. Ateny muszą pożyczyć w tym roku łącznie około 53 mld euro, w tym około 20 mld na przypadające w kwietniu i maju refinansowanie zadłużenia.
Pomoc czy tylko ściema
Nie podając szczegółów, w poniedziałek ministrowie finansów strefy euro ogłosili uzgodnienie głównych założeń ewentualnej pomocy finansowej dla Grecji w przyszłości, tak by mogła być ona udzielona w drodze dwustronnych, skoordynowanych pożyczek, gdyby okazało się to konieczne. Źródła unijne mówią o kwocie 20-25 mld euro. Uruchomienie tej pomocy miałoby być polityczną decyzją szefów państw i rządów, na wniosek Grecji.
Szef Komisji Europejskiej Manuel Barroso podkreślił, że dotąd Papandreu nie zwrócił się o żadną pomoc finansową i nie wiadomo, czy w ogóle będzie ona potrzebna, więc nie na miejscu są pytania, czy decyzja może zapaść już na najbliższym szczycie 25-26 marca w Brukseli.
Szef KE opowiedział się też przeciwko zwracaniu się po pomoc do MFW, co kraje strefy euro traktowałyby jako przyznanie się do porażki wspólnej waluty. Zapewnił, że jeśli będzie taka potrzeba, to "strefa euro ma zdolność do wsparcia Grecji".
Czego nie chcą Niemcy
Jednak udzieleniu bezpośredniej pomocy finansowej Grecji sprzeciwia się największa unijna gospodarka, czyli Niemcy. Kanclerz Angel Merkel oceniła w środę, że nie byłaby to właściwa odpowiedź na greckie problemy, gdyż "trzeba się z nimi zmierzyć u samych korzeni".
Obecnie brak jest traktatowego mechanizmu wsparcia między członkami strefy euro; unijne prawo zakazuje udzielania wzajemnej pomocy finansowej. Ale z uwagi na zagrożenie, jakie grecki deficyt w wysokości 12,7 proc. PKB i 300-miliardowy dług publiczny niesie dla stabilności strefy euro, partnerzy zapewniają o gotowości wsparcia rządu w Atenach w ramach mechanizmu bez precedensu w 11-letniej historii strefy euro.
Kolejnymi wprowadzanymi środkami budżetowymi socjalistyczny gabinet Papandreu chce potwierdzić determinację w zmniejszaniu deficytu publicznego, choć drastyczne cięcia budzą sprzeciw społeczny i doprowadziły już do strajków, masowych demonstracji i starć z policją.
Źródło: TVN CNBC Biznes
Źródło zdjęcia głównego: TVN CNBC BIZNES