Polska wejdzie do strefy euro dopiero za kilka lat - zapowiedział prezes Narodowego Banku Polskiego, prof. Marek Belka. W jego ocenie euro jako wspólna europejska waluta przetrwa, ale w procesie stabilizacji jej pozycji na pewno nie pomaga Grecja, którą być może czekają przedterminowe wybory i władza "trockistowsko-komunistycznej lewicy".
Mimo perturbacji na rynku i kryzysu w strefie euro, zdaniem Marka Belki cel Polski pozostaje klarowny i jest nim zapisane w traktacie przyjęcie euro jako wspólnej waluty Unii.
"Za ładnych parę lat"
- Przywódcy krajów strefy euro są zdeterminowani, żeby nie dopuścić do rozpadu unii monetarnej i uczynią wszystko, co trzeba, żeby euro się utrzymało. Co za tym idzie, nasza perspektywa w tym zakresie staje się jaśniejsza. Dotychczas można było myśleć: jak euro nie będzie, to nie będziemy wchodzić do euro, ale euro będzie - powiedział prezes NBP w Polsat News, dodając: - W związku z tym będziemy kiedyś mieli do podjęcia decyzję, kiedy, na jakich warunkach i czy wejść? Dzisiaj wiadomo, że za ładnych parę lat.
Duch komunizmu nad Atenami?
Komentując propozycję premiera Grecji Jeorjosa Papandreu, by rozpisać referendum ws. nowego pakietu ratunkowego dla tego zadłużonego kraju, Belka stwierdził, że jego zdaniem pomysł ten wyszedł z chęci podważenia i renegocjacji uzgodnień szczytu UE. Jego zdaniem Papandreu chyba się obawia postępującego wzrostu znaczenia tendencji ultralewicowych w Grecji i chciałby zdobyć legitymację do dalszych zmian, by zahamować niekorzystny, załamujący się układ sił politycznych w kraju.
- Niebezpieczeństwem dla Grecji jest upadek rządu, rozpisanie nowych wyborów i przejęcie rządów przez skrajną lewicę, w tym trockistowsko-komunistyczną - powiedział szef NBP.
Belka ocenił też, że cała operacja "naprawy" euro jest bardzo trudna logistycznie i mogą ją opóźniać kolejne wydarzenia takie jak greckie referendum, upadek rządu Słowacji, czy wybory w kolejnym landzie w Niemczech.
Źródło: PAP