W okresie złej koniunktury cięcie wydatków jest szkodliwe - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" były premier Marek Belka i dodaje: - Dobra polityka fiskalna powinna być antycykliczna - ekspansywna w okresie słabej koniunktury i restrykcyjna w okresie prosperity.
- Kiedy grozi przegrzanie koniunktury, należy ją schładzać. Za schładzanie dostawało się już Balcerowiczowi, dostawało się i mnie. Łotysze nie schładzali i mają dziś kryzys w niewyobrażalnej dla nas skali, Rumuni podobnie zaniedbali dyscyplinę budżetową, więc muszą ciąć wydatki w okresie załamania - tłumaczy były premier, którego nazwisko zapisało się w portfelach Polaków pod hasłem Podatku Belki.
Marek Belka obecnie jest dyrektorem Departamentu Europejskiego MFW. W wywiadzie dla "GW" stwierdza, że Fundusz rekomenduje zwiększanie wydatków tym państwom, które nie mają kłopotów ze sfinansowaniem potrzeb pożyczkowych. - Polska jest przypadkiem pośrednim, gdzie należy pozwolić na działanie automatycznych stabilizatorów koniunktury, czyli dopuścić do wzrostu deficytu budżetowego spowodowanego obniżeniem się dochodów państwa - zaznacza.
Cięcia to błąd
Jego zdaniem cięcie wydatków na oślep w czasie recesji jest błędem. - Ciąć wszędzie np. po 10 proc., żeby utrzymać jakiś tam poziom deficytu?! To nie ma sensu. Lepiej wykorzystać zmiany strukturalne. Jeśli ograniczać wydatki, to te, o których wiadomo, że nie są optymalne. A oszczędności przeznaczyć na rozwój infrastruktury, aktywną politykę rynku pracy itd. Na szczęście takie instrumenty zawiera ostatnio uzgodniony przez rząd z partnerami społecznymi pakiet antykryzysowy - mówi.
Belka za kłopoty z deficytem budżetowym częściowo wini rząd Prawa i Sprawiedliwości. - Gdyby w latach 2006-07 wykorzystano koniunkturę, to na koniec roku 2008 zamiast niemal 4-procentowej dziury mielibyśmy zrównoważony budżet. Polska mogłaby sobie teraz pozwolić na luksus stymulowania gospodarki, np. inicjując programy w gospodarce - zauważa.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24