Firmy w czasach kryzysu chętnie korzystały z usług agencji pracy. Okazuje się jednak, że jedna z grup prowadzących takie agencje nie płaciła składek na ZUS - pisze dziennik.pl. Zdaniem prokuratury może chodzić nawet o 120 mln zł.
Jak pisze dziennik.pl, pracownicy i firmy nie byli świadomi nieprawidłowości do czasu aż ZUS upomniał się o pieniądze.
Opresyjność państwa
Z akt prokuratury wynika, że oszukiwały trzy powiązane z sobą agencje pracy tymczasowej: Centrum Niderlandzkie, Royal i K.U.K. Łączy je osoba właściciela - Zdzisława K., za którym wysłano list gończy. Prokuratura postawiła mu już zarzuty, ale Zdzisław K. ukrywa się za granicą i prowadzi nawet blog, w którym narzeka na opresyjność polskiego państwa.
Na pierwszy rzut oka schemat działania agencji pracy tymczasowej wydawał się legalny i bezpieczny. Agencja zgłaszała się do przedsiębiorców z propozycją obniżenia kosztów pracy. Przejmowała pracowników i zatrudniała ich na takich samych warunkach, jakie mieli dotychczas. Następnie kierowała ich do pracy w tej samej firmie.
Zyskiwali wszyscy
"Przedsiębiorca płacił za to według schematu: pensja netto danego pracownika plus od 60 do 65 proc. składki ZUS i podatku dochodowego. Pozostałą część składki ZUS i podatku miały już regulować Centrum Niderlandzkie, Royal i K.U.K." - pisze dziennik.pl.
Jak czytamy chętnych było wielu, od małych, liczących kilku pracowników firm rodzinnych po duże korporacje. Teoretycznie zyskiwali wszyscy, ale agencje latami nie opłacały składek do ZUS lub płaciły mniej, niż powinny. ZUS zauważył problem, ale późno. Teraz domaga się zaległych składek. Jednak nie od agencji, ale przedsiębiorców, którzy byli klientami oszustów.
Autor: ToL//gry / Źródło: dziennik.pl