Ekolodzy z Greenpeace wzmagają naciski na europejskich przywódców przeciwko energetyce opartej na węglu. Na szwedzkiego premiera naciskają niemal dosłownie: przed wejściem do jego siedziby pojawiła się hałda 18 ton węgla.
Można powiedzieć, że polski premier w tej sytuacji ma szczęście: do niego skierowany jest apel na transparencie rozwieszonym na polsko-białoruskiej granicy. Jego szwedzki kolega Fredrik Reinfeldt ma problem przed swymi drzwiami: aktywisci Greenpeace rozsypali tam 18 ton pochodzącego z Niemiec węgla kamiennego.
Organizacja protestuje w ten sposób przeciwko wykorzystywaniu tego surowca przez szwedzki koncern energetyczny Vattenfall - i to wcale nie w Szwecji, a w zakładach za granicą, m.in. w Polsce. Ok. 30 obrońców środowiska domaga się, by Reinfeldt, którego kraj przewodniczy w tym półroczu UE, został "herosem klimatu" w czasie szczytu UE rozpoczynającego się w czwartek w Brukseli.
Zdaniem działaczki Greenpeace Martiny Krueger, Reinfeldt powinien zadeklarować, że zwróci się do szwedzkiego koncernu o korzystanie z odnawialnych źródeł energii.
Dokładne przeciwieństwo
W wydanym komunikacie Greenpeace zarzuca koncernowi, który w całości jest własnością państwa, że w Szwecji nie ma elektrowni węglowej, ale w ciągu ostatnich lat wszedł w ich posiadanie w innych krajach: Niemczech, Polsce, Holandii i Danii. - To dokładne przeciwieństwo tego, co należy czynić, żeby ratować klimat - podkreśliła Krueger.
Rozsypany węgiel ma odpowiadać ilości spalanej w ciągu 20 sekund w elektrowni w niemieckiej miejscowości Jaenschwalde - wyjaśnili organizatorzy akcji w rozmowie ze szwedzkim dziennikiem "Dagens Nyheter".
Źródło: PAP