Należności z mandatów karnych rosną, bo system ich dochodzenia od wielu lat nie jest skuteczny. Kary ulegają przedawnieniu i nie są egzekwowane, a budżet państwa traci na tym rocznie wiele milionów złotych - informuje Najwyższa Izba Kontroli.
W środowym komunikacie NIK, jak sama zaznacza, "ponownie rekomenduje wprowadzenie rozwiązań prawnych oraz informatycznych", dzięki którym punkty karne byłyby usuwane z centralnej ewidencji kierowców dopiero po uiszczeniu grzywny.
Zdaniem Izby to rozwiązanie "mogłoby to skutecznie motywować kierowców do płacenia mandatów".
Niższa skuteczność
Z kontroli obejmującej lata 2016-2018 wynika bowiem, że nie osiągnięto zakładanego zwiększenia skuteczności dochodzenia należności z tytułu mandatów karnych. Wzrosły natomiast koszty funkcjonowania tego systemu o blisko 6 mln zł rocznie, czyli o ponad 30 proc. W związku z tym NIK "krytycznie oceniła dochodzenie w latach 2016-2018 należności Skarbu Państwa z tytułu mandatów karnych".
"Z ustaleń kontroli wynika, że po pierwszym roku od reorganizacji niezapłaconych zostało 2,8 mln z 5,4 mln mandatów wystawionych w 2016 r., a kwota zaległości z tego tytułu sięgnęła ponad 378 mln zł" - czytamy.
Jak informuje Izba, skuteczność dochodzenia należności w latach 2016-2018 wyniosła mniej niż 63,7 proc. (zamiast blisko 2,1 mld zł do budżetu państwa wpłynęło nieco ponad 1,3 mld zł) i była niższa niż w poprzedniej kontroli NIK, gdy w latach 2011-2012 uzyskano ok. 70 proc. należności.
"Po trzech latach od reorganizacji liczba niezapłaconych mandatów wzrosła do blisko 6,7 mln na koniec 2018 r., a zaległości z tego tytułu wynosiły blisko 757 mln zł" - informuje Izba.
Nowy system
Według NIK nie sprawdził się wprowadzony w 2016 roku bardziej scentralizowany systemu poboru należności z mandatów. Jak pisze Izba, zmiana ta "nie spowodowała dotychczas poprawy skuteczności windykacji oraz nie zapewniła wiarygodnych danych o stanie należności i zaległości".
"Do 31 grudnia 2015 r. wojewodowie byli uprawnieni do poboru należności z tytułu mandatów karnych, a wpływy z tego tytułu trafiały do Skarbu Państwa za ich pośrednictwem. Od 2016 r. windykację powierzono Naczelnikowi Pierwszego Urzędu Skarbowego w Opolu, a wpłaty z tytułu mandatów nie trafiają już na konta poszczególnych urzędów wojewódzkich, lecz na rachunek bankowy wskazany przez ministra właściwego ds. finansów publicznych" - przypomina NIK.
Opóźnienia
"Kontrolerzy NIK mieli szereg zastrzeżeń do skontrolowanych komend Policji. Ujawnione w nich nieprawidłowości polegały m.in. na istotnych opóźnieniach we wprowadzaniu do systemu PUE Mandaty informacji o nałożonych grzywnach" - czytamy.
Według Izby w 2016 r. "mniej niż 1 proc. mandatów wprowadzono do systemu w wymaganym terminie 7 dni, a ponad 5 proc. mandatów wprowadzono do systemu dopiero po upływie ponad 365 dni".
NIK zaznacza przy tym, że w latach 2016-2018 najwięcej mandatów karnych wystawili funkcjonariusze policji - ponad 95 proc.
NIK ma też zastrzeżenia do "prowadzonej przez skarbówkę egzekucji zaległości", która była niższa niż podczas poprzedniej kontroli - "w latach 2016-2018 skuteczność ta wynosiła bowiem 35,5 procent, a w latach 2011-2012 - 42,1 procent".
Rekordziści
NIK informuje o jeszcze jednym, dość istotnym problemie - wpływ na niską skuteczność egzekucji ma "zjawisko wielokrotnego nakładania kar finansowych na te same osoby, które popełniając wykroczenia pospolite notorycznie lekceważą normy życia społecznego".
W latach 2016-2018 były osoby, które dostały "więcej niż 330 mandatów, a w czterech przypadkach więcej niż 500 mandatów". Rekordzista otrzymał w tym okresie mandaty na kwotę przekraczającą 147 tys. zł.
"Już w raporcie NIK opublikowanym w 2013 r. Izba zwracała uwagę, że nakładanie na takie osoby mandatów, a więc kar o charakterze finansowym, nie zapewnia ich wychowawczego i zapobiegawczego oddziaływania" - napisano.
Autor: kris / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: policja