- Mężczyzna skatował innego pasażera. Pobity chłopak nie był w stanie się podnieść. Stracił przytomność – internautka Milena zaalarmowała na warszawa@tvn.pl o incydencie w metrze. Interweniowały służba ochrony metra i policja. - Czterech mężczyzn szarpało się w wagonie, nie była potrzebna pomoc medyczna - precyzuje jednak rzecznik metra i przyznaje, że podobne zajścia w pociągach zdarzają się co kilka dni.
Wszystko zdarzyło się w poniedziałek po południu. - Jadąc dziś metrem o godzinie ok. 17:40, będąc najprawdopodobniej między Metrem Wilanowska, a Służew, natknęłam się na następującą sytuację. Byłam na samym tyle wagonu, nagle ludzie zaczęli rozstępować się na boki, było też słychać dziwny dźwięk. Po chwili jedna Pani nacisnęła awaryjne powiadomienie maszynisty. Gdy pociąg stanął, dwóch mężczyzn wyniosło na rękach chłopaka. Wyglądało, jakby zasłabł – relacjonuje na warszawa@tvn.pl internautka. - Okazało się, że w trakcie jazdy jeden postawny mężczyzna zaczął ot tak bić drugiego pasażera. Do tego stopnia go zakatował, że ten stracił przytomność – dodaje.
Strażnicy czekali na peronie
Krzysztof Malawko, rzecznik metra, potwierdza, że tego dnia doszło do zajścia, podaje jednak inną lokalizację i późniejszą godzinę. Zastrzega, że nie była potrzebna pomoc medyczna.
– Około godziny 18.30 maszynista jednego z pociągów został za pomocą specjalnego przycisku powiadomiony przez pasażera – mówi Malawko. - Prowadzący pociąg postąpił zgodnie z procedurami, czyli zawiadomił dyspozytora i dyżurnego najbliższej stacji. Gdy pociąg wjechał na stację Wierzbno, na wysokości wagonu, z którego alarmowano, czekali już strażnicy ze służby ochrony metra – relacjonuje Malawko.
W związku z sygnałem, pociąg stał na stacji dłużej niż zazwyczaj. Wielu pasażerów wyszło zobaczyć, co się dzieje. - Z pojazdu wyszło czterech mężczyzn, którzy - stojąc na peronie - wciąż się szarpali. W związku z tym strażnik wezwał policję. Nie możemy tolerować zajść chuligańskich w metrze – kwituje Malawko.
Policjanci: "Pouczyliśmy"
Na miejsce dostarł patrol z komisariatu metra. – Dostaliśmy zgłoszenie, że trzech mężczyzn głośno zachowywało się w wagonie. Gdy jeden z pasażerów zwrócił im uwagę, doszło do szarpaniny – informuje Iwona Jurkiewicz z biura prasowego stołecznej policji. Gdy policjanci przyjechali na miejsce, cała czwórka stała na peronie. – Żaden z mężczyzn niczego nie zgłosił interweniującym funkcjonariuszom. Policjanci pouczyli ich o właściwym zachowaniu w metrze – dodaje Jurkiewicz. - Policja nie prowadzi w tej sprawie żadnego postępowania - podała.
Jak informuje Malawko, incydenty, związane z agresywnym zachowaniem pasażerów, warszawskie metro odnotowuje co kilka dni.
wp//mz
Przeczytaj cały list internautki:
Jadąc dziś metrem o godzinie ok. 17:40, będąc najprawdopodobniej między Metrem Wilanowska, a Służew, natknęłam się na następującą sytuację. Byłam na samym tyle wagonu, nagle ludzie zaczęli rozstępować się na boki, było też słychać dziwny dźwięk. Wyczułam, że dzieje się coś złego. Po chwili jedna Pani nacisnęła awaryjne powiadomienie maszynisty. Gdy pociąg stanął, wiele osób szybko opuściło wagon i przed nim stanęło. Dwóch mężczyzn wyniosło na rękach chłopaka. Wyglądało, jakby zasłabł. Okazało się, że w trakcie jazdy jeden postawny mężczyzna zaczął ot tak bić drugiego pasażera. Do tego stopnia go zakatował, że ten stracił przytomność. Gdy maszynista przybiegł, pasażerowie wskazali osobę, która pobiła chłopaka. W chyboczący sposób próbował się on podnieść, ale gdy ledwo trochę uniósł tułów, od razu z powrotem uderzył o ziemię.
Ja bezpośrednio zdarzenia nie widziałam. Myślę, że warto napisać o tym zajściu w mediach i zachęcić naocznych świadków, by zgłosili się na komisariat Policji i złożyli zeznania. Możliwe, że będzie to pomocne dla ofiary oraz pomoże ukarać sprawcę.
Nie wiem, czy to przypadek, czy w Warszawie rzeczywiście rośnie z jakiegoś powodu przestępczość, lecz ok. 3 tygodnie temu moja siostra jadąc rano tramwajem z Ochoty w stronę Dw. Centralnego, była świadkiem, jak dwóch naćpanych bandytów skopało motorniczego, który wyszedł za nimi na chodnik. Wezwał wcześniej Policję, bo bardzo głośno krzyczeli w trakcie jazdy i uprzykrzali drogę wszystkim podróżującym.
Z poważaniem,
Milena M.
Źródło zdjęcia głównego: Maciej Wężyk /tvnwarszawa.pl