Już dziś sonda BepiColombo zbliży się na odległość 165 kilometrów do Merkurego, najmniejszej planety Układu Słonecznego. Manewr pozwoli bezpiecznie wprowadzić urządzenie na orbitę i będzie stanowił okazję do wykonania zdjęć planety w wysokiej rozdzielczości. W misji biorą udział także Polacy.
Jak poinformowała Europejska Agencja Kosmiczna, eksperci opracowali nową trajektorię dla sondy BepiColombo. Jej wybór wiąże się z pewnymi opóźnieniami - początkowo pojazd miał trafić na orbitę w 2025 roku, ale według obecnych planów zacznie krążyć dookoła Merkurego dopiero rok później.
Opóźnienie misji będzie jednak okazją do lepszego przyjrzenia się Merkuremu. Dzięki zmianie trajektorii już dzisiaj sonda zbliży się do planety na odległość zaledwie 165 kilometrów, o 35 km bliżej, niż planowano. Według planów ESA sonda znajdzie się najbliżej planety o godzinie 23.48.
Skomplikowany lot
Manewr będzie miał dwa cele. Po pierwsze odpowiednio spowolni sondę i skieruje ją na właściwy tor. Po drugie - stworzy okazję do sfotografowania planety i dostrojenia pokładowych instrumentów. W trakcie obecnego przelotu może zostać uruchomionych aż 10 instrumentów badawczych, w tym te przeznaczone do badania pola magnetycznego, plazmy i otaczających sondę cząstek. Działać mają także trzy kamery. Naukowcy spodziewają się uzyskać po raz pierwszy zdjęcia południowego bieguna.
BepiColombo wystartowała w 2018 roku i w swojej misji wykorzystuje aż dziewięć przelotów w pobliżu planet. Długi lot wynika z tego, że do Merkurego bardzo trudno jest się dostać ze względu na sąsiedztwo Słońca. Co więcej, próbnik wysłany z Ziemi na starcie ma zbyt dużą energię, aby mógł wejść na orbitę Merkurego. Wykorzystanie napędu sondy do jej spowolnienia może nie wystarczyć, dlatego zaplanowano skomplikowaną trajektorię, na której próbnik wielokrotnie zwolni w czasie przelotu w pobliżu planet.
W kwietniu tego roku sonda zaczęła jednak doświadczać problemów z napędem, który nie mógł działać z pełną mocą. Nowa trajektoria, jak wyjaśnili specjaliści z ESA, pozwala zachować wszystkie cele misji przy niższym zużyciu energii.
Kratery, góry, równiny
ESA wyjaśniła, że pierwsze zdjęcia z BepiColombo zostaną przesłane kilka godzin po przelocie i zostaną opublikowane w czwartek. Oczekuje się, że zobaczymy na nich duże kratery, pomarszczone grzbiety gór, lawowe równiny i inne elementy topografii. Pomogą one naukowcom odkryć tajemnice liczącej 4,6 miliarda lat historii Merkurego i lepiej poznać jego miejsce w ewolucji Układu Słonecznego.
- To bardzo ekscytujące, że BepiColombo może rozszerzyć nasze zrozumienie i wiedzę na temat Merkurego już podczas tych krótkich przelotów, mimo że znajduje się w przelotowej konfiguracji lotu - powiedział Johannes Benkhoff, jeden z naukowców projektu.
Badacz wyjaśnił, że przelot da zespołowi niepowtarzalną szansę przyjrzenia się niezbadanym części środowiska Merkurego, do których nie będą mieli dostępu z orbity. Jednocześnie naukowcy będą mieli szansę lepiej się przygotować, tak aby jak najszybciej i najsprawniej przejść do głównej misji naukowej.
Polski wkład w misję
BepiColombo to wyjątkowa sonda, ponieważ składa się z dwóch, podróżujących razem, ale oddzielnych orbiterów umieszczonych na wspólnej platformie. Jeden z nich to europejski Mercury Planetary Orbiter, a drugi – japoński Mercury Magnetospheric Orbiter. W sumie na obu orbiterach znajduje się 16 instrumentów badawczych.
Sonda Mercury Planetary Orbiter będzie obserwowała planetę za pomocą 11 instrumentów naukowych, wśród których jest opracowany z udziałem Polaków spektrometr podczerwieni MERTIS (MErcury Radiometer and Thermal infrared Imaging Spectrometer). Urządzenie to ma dostarczyć informacji o składzie mineralnym skał i właściwościach termicznych powierzchni Merkurego. W projektowanie, wykonanie i testowanie jednego z kluczowych podsystemów MERTIS było zaangażowane Centrum Badań Kosmicznych PAN.
Źródło: PAP, ESA
Źródło zdjęcia głównego: ESA/ATG medialab