Góra lodowa A-68a na Antarktydzie, która w 2020 roku zagrażała populacji pingwinów i fok, na kilka tygodni przed uderzeniem w ich siedlisko rozpadła się na kawałki. Przez długi czas badacze nie potrafili znaleźć odpowiedniej przyczyny tego zjawiska. Dopiero najnowsze badania, opublikowane na łamach pisma "Science Advances", rzucają nowe światło na tę tajemnicę.
W 2017 roku od Lodowca Szelfowego Larsena na Antarktydzie oderwała się ogromna góra lodowa, którą nazwano A-68. Kilka dni później masa lodu podzieliła się na dwie części. Malutką nazwano A-68b, a większą A-68a. Ta ostatnia, wielkości 3,9 tysiąca kilometrów kwadratowych, pod koniec 2020 roku napędziła sporo strachu przyrodnikom badającym siedliska pingwinów i fok na wyspie Georgia Południowa. Wtedy gigantyczna masa lodu zmierzała prosto na wyspę, co mogło mieć opłakane skutki dla zamieszkujących ją zwierząt.
Zanim A-68a dotarła do lądu, w grudniu 2020 roku kilkukrotnie popękała. Chociaż część naprężeń mogła zostać wyjaśniona uderzeniem w morskie dno, do jednego z nich doszło na głębokich wodach, z dala od jakichkolwiek przeszkód. Na łamach "Science Advances" ukazało się właśnie rozwiązanie tej zagadki.
"Uskok" wody
W poszukiwaniu odpowiedzi, badacze z Uniwersytetu Princeton i Uniwersytetu Nowojorskiego przestudiowali zdjęcia satelitarne góry lodowej i porównali je z tym, co działo się w tym czasie na Oceanie Antarktycznym. Ich uwagę przykuła mapa przedstawiająca rozkład prądów morskich. W pewnym momencie część A-68a przemieściła się z wolno płynącej wody w szybciej płynący prąd poprzeczny. Wystający, wąski "palec" góry nie wytrzymał naprężeń wywołanych przez różnicę prędkości i pękł.
Aby sprawdzić swoją teorię, badacze użyli modelu zwanego Kinematic Iceberg Dynamics do symulacji warunków panujących na Oceanie Antarktycznym w czasie rozerwania się góry lodowej. Dzięki tem udało się wykazać, że takie siły ścinające rzeczywiście mogły doprowadzić do odłamania się "palca". Do tej pory naukowcom nie udało się zaobserwować podobnego mechanizmu.
- Zazwyczaj góry lodowe pękają, ponieważ zderzają się z dnem morskim - tłumaczy Alex Huth, główny autor badania opublikowanego na łamach pisma "Science Advances", w rozmowie z portalem Live Science. - Po przyjrzeniu się danym dotyczącym prądów oceanicznych zauważyliśmy, że część góry lodowej wydawała się nakładać na silniejszy prąd. Podejrzewamy, że spowodowało to wystarczające napięcie, aby złamać ją na pół, jak wykałaczkę - dodaje.
Słodka woda w oceanie
Naukowcy przedstawili również metody włączania gigantycznych gór lodowych do modelów klimatycznych, które obecnie ich nie uwzględniają. Metody te otwierają możliwości badania interakcji między górami lodowymi a innymi elementami systemu klimatycznego i poprawią wierność symulacji globalnego klimatu.
Autorzy badania podkreślają, że odkrycie pozwoli im lepiej poznać losy odłamujących się gór lodowych. To istotne, ponieważ w miarę ocieplania się naszej planety takie sytuacje staną się coraz częstsze. Topnienie ogromnych gór lodowych będzie powodowało uwalnianie milionów litrów słodkiej wody do oceanu - szacuje się, że topniejący A-68a "zrzucił" w ten sposób około biliona ton roztopów.
Topniejąca woda może wywierać wpływ na cyrkulację oceaniczną i powodować, że w wodzie będą tworzyły się warstwy o różnych właściwościach. Ma ona również wpływ na zwiększone zakwity fitoplanktonu, ponieważ w miarę topnienia lodu do morza uwalniane są ogromne ilości żelaza.
Źródło: Science Advances, LiveScience
Źródło zdjęcia głównego: GettyImages/Gallo Images/Orbital Horizon/Copernicus Sentinel Data 2020