W szpitalu w Zielonej Górze przebywa pacjent, u którego potwierdzono pierwszy przypadek koronawirusa SARS-CoV-2 w Polsce. Został poddany kwarantannie, podobnie jak jego rodzina. Jak mówił na antenie TVN24 doktor Paweł Grzesiowski, izolacji powinny zostać poddane inne osoby, które miały kilkudziesięciominutowy kontakt z zakażonym. Narodowy Fundusz Zdrowia uruchomił specjalną, całodobową infolinię 800 190 590.
Pierwszy pacjent, u którego w Polsce zdiagnozowano koronawirusa SARS-CoV-2 przebywa w szpitalu w Zielonej Górze. Nie ma gorączki, czuje się dobrze, ale objęto go kwarantanną.
- Wiemy z badań, głównie publikowanych przez ośrodki chińskie, ale i inne międzynarodowe grupy badawcze, że wirus utrzymuje się w drogach oddechowych przez siedem do dziesięciu dni od momentu rozpoczęcia objawów choroby. Ten okres jest minimalnym czasem, kiedy chory powinien znajdować się pod opieką ośrodka izolującego - powiedział na antenie TVN24 doktor Paweł Grzesiowski, immunolog i ekspert do spraw zakażeń. Dodał, że po tym okresie wirusa można spotkać jeszcze przez kilka dni w stolcu. Z tego wynika, że pacjent, który jest świeżo zarażony, może mieć wirusa w różnych wydzielinach jeszcze przez dwa tygodnie.
Zdaniem eksperta taka osoba powinna przez około dwa tygodnie przebywać w izolacji, nawet jeśli objawy ustąpią wcześniej, "chyba że będzie inna decyzja zespołu prowadzącego i będzie możliwa kwarantanna domowa w bezpiecznych warunkach".
- Co do zasady mówimy o około dwutygodniowym okresie, kiedy pacjent może zarażać, jeśli zachorował w sposób łagodny. Wydaje się, że osoby chorujące ciężko, w przypadku śródmiąższowego zapalenia płuc, powodują wydłużenie obecności wirusa w tkankach osoby chorej o siedem do dziesięciu dni - dodał Grzesiowski.
Uruchomiona została infolinia Narodowego Funduszu Zdrowia o postępowaniu w sytuacji podejrzenia zakażenia koronawirusem. Jest ona czynna całą dobę, we wszystkie dni tygodnia.
Co ma wpływ na przebieg choroby wywołanej koronawirusem
Według Grzesiowskiego fundamentalny wpływ na przebieg choroby mają dwa czynniki.
- Pierwszym jest ilość wirusa wchłoniętego w momencie zarażenia - mówił Grzesiowski. Według niego oznacza to, że mniejsza dawka wirusa oznacza łagodniejsze chorowanie. Drugim czynnikiem jest stan osoby zarażonej. - Jeśli osoba ma zaburzenia odporności, chore płuca, chore serce, lub ponad 60 lat, jest narażona na ciężkie powikłania. To wynika z biologii tego wirusa. Wiąże się on z większą ilością białek, które są obecne u osób starszych i schorowanych. Dlatego ten przebieg jest cięższy i może być zakończony nawet śmiercią u osób w najbardziej zaawansowanym wieku z bardzo ciężkimi chorobami typu astma i niewydolność krążeniowa - tłumaczył Grzesiowski.
Obserwacja osób, które miały kontakt
Rodzina pacjenta umieszczonego w szpitalu w Zielonej Górze także została podjęta kwarantannie. W przypadku koronawirusa SARS-CoV-2, przenoszonego drogą kropelkową, ważne jest także odizolowanie wszystkich osób, które miały kontakt z osobą zakażoną.
- (W przypadku takiego wirusa - przyp. red.) osoby bez objawów pozostają w kwarantannie domowej - oznajmił Grzesiowski. Powiedział, że w takiej sytuacji trzeba zrobić spis ludzi, którzy mieli bliski, kilkudziesięciominutowy kontakt z chorym. Te osoby powinny być poddane analizie epidemiologicznej, ewentualnie może zapaść decyzja o izolacji domowej. - (Te osoby, które miały kontakt z zakażonym pacjentem - przyp. red.) powinny przede wszystkim obserwować swoje objawy, bo w przypadku ich wystąpienia, powinny zgłosić to do powiatowej stacji epidemiologicznej - tłumaczył Grzesiowski. Dodał, że prawdopodobnie mogą zostać umieszczone w tym samym szpitalu zakaźnym.
"To nie powinno nas zaskoczyć, powinniśmy być na ten fakt przygotowani"
Personel medyczny w szpitalach jest przygotowany, aby nie przenosić koronawirusa. Grzesiowski wspomniał o lekarzach i pielęgniarkach noszących gogle chroniące oczy, maski na twarz oraz specjalne ubrania. Jak mówił ekspert, wirus nie jest tak zjadliwy, jak powszechnie się myśli.
- Na podstawie badań analitycznych możemy w tej chwili powiedzieć, że wirus wywołuje pięciokrotnie-sześciokrotnie wyższą śmiertelność niż wirus grypy, a to dlatego, że opieramy się na obliczeniach dotyczących śmiertelności u osób, u których stwierdzono COVID-19. A przecież tych, którzy mają nie potwierdzoną tę chorobę, jest znacznie więcej - mówił Grzesiowski.
Jak uzupełnił, na podstawie danych chińskich, w ciągu od trzech do czterech tygodni bardzo szybko narastają zachorowania, ale potem udaje się je ograniczyć. - Musimy się przygotować na taki scenariusz, że w Europie przez najbliższy miesiąc zachorowań będzie przybywało i to dosyć szybko. To nie powinno nas zaskoczyć, powinniśmy być na ten fakt przygotowani - dodał Grzesiowski.
Jego zdaniem, wirusa jesteśmy w stanie ograniczyć sami. - Zdrowym rozsądkiem, przestrzeganiem procedur i ochroną osobistą, czyli higieną rąk i osłoną dróg oddechowych w sytuacji, gdy mamy kontakt z chorym - zakończył rozmowę.
Autor: dd/map / Źródło: tvn24